"Chciałbym podziękować wszystkim Polakom za wsparcie, jakiego w ostatnich miesiącach udzielili Ukrainie. Poparliście nas jako pierwsi w Europie i będziemy o tym zawsze pamiętać" - mówi w RMF FM Władimir Kliczko. Bokserski mistrz świata wagi ciężkiej, w rozmowie z dziennikarzem RMF FM Kacprem Merkiem, zapowiada, że nie pójdzie w ślady swojego brata Witalija, który obecnie jest merem Kijowa, ale przed zakończeniem kariery chciałby jeszcze wywalczyć pas federacji WBC, który wcześniej należał do starszego z braci.

Kacper Merk: Co trzyma jeszcze pana w ringu? Bo wygrał pan już chyba w życiu wszystko...

Władimir Kliczko: A właśnie nie, nigdy nie miałem pasa, który wcześniej należał do mojego brata, czyli tego federacji WBC. Po tym jak Witalij zakończył karierę, trafił on w ręce Bermana Stiverna. Kanadyjczyk zmierzy się teraz z Amerykaninem Deontay'em Wilder'em, który wszystkie swoje dotychczasowe walki wygrywał przez nokaut, co robi duże wrażenie. Ja zamierzam się zmierzyć ze zwycięzcą tego pojedynku, by zunifikować w swych dłoniach wszystkie istniejące tytuły mistrza świata.

A myśli pan czasem, co po zakończeniu kariery? Tu też pójdzie pan w ślady brata i w politykę?

Mam wielki szacunek do Witalija za to, co robi. Funkcja mera Kijowa nie jest jakąś fanaberią, tylko czymś, o czym marzył i do czego szykował się od ładnych kilku lat. Zresztą, udało mu się to osiągnąć dopiero w trzecim podejściu, a jego rządy przypadły na trudne czasy. I skoro już o tym mówimy, to przede wszystkim chciałbym podziękować wszystkim Polakom za wsparcie, jakiego w ostatnich miesiącach udzielili Ukrainie. Poparliście nas jako pierwsi w Europie i będziemy o tym zawsze pamiętać.

Wracając do mnie, w tej chwili nie mam takich ambicji jak Witalij, bo chciałbym spróbować swoich sił w innych dziedzinach życia. Oczywiście mam już pomysł, co będę robił na sportowej emeryturze, ale ogłoszę to dopiero wówczas, gdy się na nią zdecyduję. Mogę jednak zdradzić, że po zakończeniu kariery boksera będę chciał dalej wykorzystywać doświadczenie, jakie udało mi się zdobyć w ringu.

Jeszcze jedno odnośnie Ukrainy: Widzi pan szansę na pokój na wschodzie swojego kraju?

Widzę, jeśli Rosja zaprzestanie agresji, jaką praktykuje w ostatnich tygodniach czy miesiącach - to jedyna droga do stabilizacji. My Ukraińcy potrzebujemy wsparcia Zachodu, bo tylko wtedy ktoś w Rosji będzie mógł zrozumieć, że czasy Związku Radzieckiego minęły już definitywnie, a Ukraina jest wolnym państwem, które ma prawo samo o sobie decydować, a nie słuchać rozkazów innych. Jesteśmy częścią wolnego świata i chcemy być szanowani przez naszych sąsiadów, czy to ze wschodu, czy z zachodu.

A to, co aktualnie dzieje się na Ukrainie, łamie wszystkie prawa międzynarodowego współżycia. Chore ambicje jednego człowieka z Moskwy doprowadziły do tego, że zbyt wielu moich rodaków straciło już życie. Dlatego apeluję, nie wierzcie jego brudnej propagandzie! My chcemy tylko pokoju, by móc stworzyć dobre państwo. Ale nie będzie to możliwe do momentu, gdy obce wojska będą stacjonować na naszym terytorium.

Przyjechał pan do Warszawy z okazji otwarcia klubu fitness. Kiedy przypomina pan sobie swoją pierwszą siłownię, a później spogląda na tą - jak duża jest różnica między nimi?

To są dwa różne światy, zresztą wystarczy się rozejrzeć. To co odróżnia McFit od innych tego typu miejsc, to możliwość trenowania razem z mistrzami, na przykład ze mną, czy doskonałymi kolarzami, za pośrednictwem telebimu. Jeden z moich treningów został kiedyś nagrany i teraz każdy może spróbować ćwiczyć tak, jak Władimir Kliczko, naśladując moje ruchy. Nie trzeba czekać na trenera, bo ten jest cyfrowy, więc można ćwiczyć właściwie o każdej porze dnia i nocy, przez siedem dni w tygodniu. Myślę, że to może być kultowe miejsce dla młodych ludzi, bo także jego design powinien się im spodobać, ale i starsi, którzy pragną pozostać młodzi, też znajdą tu coś dla siebie.

(acz)

Karolina Bereza