Rosyjskie wojska, które od tygodnia zajmują należący do Ukrainy Krym oraz miejscowa ludność prorosyjska nie żądają już od żołnierzy armii ukraińskiej złożenia przysięgi na wierność władzom krymskiej Autonomii, lecz... próbują ich przekupić. "Za przejście na ich stronę proponują nam mieszkania w Sewastopolu i awanse" - powiedział w czwartek dziennikarzom pułkownik Julij Mamczur, szef Sewastopolskiej Brygady Lotnictwa Taktycznego sił zbrojnych Ukrainy, którym podlega kontrolowane dziś przez Rosjan lotnisko wojskowe w Belbeku. Sewastopol to główna baza stacjonującej na Ukrainie rosyjskiej Floty Czarnomorskiej.

Mamczur wyjaśnił, że wcześniej Rosjanie namawiali go do przejścia na ich stronę, nie unikając przy tym otwartych gróźb.

Pułkownik po raz kolejny powtórzył, że ani on, ani jego podwładni nie poddadzą się tym naciskom i pozostaną wierni przysiędze złożonej narodowi ukraińskiemu. Jesteśmy przecież żołnierzami - podkreślił. Baza Mamczura otoczona jest blokami, w których mieszkają rodziny wojskowych. Kobiety, które dyżurują przy jednostce, na wieść o rosyjskiej ofercie nie ukrywały oburzenia.

Niech się udławią tymi mieszkaniami. Nie weźmiemy niczego od Rosji, niczego od niej nie chcemy prócz tego, by jej żołnierze wyjechali z Krymu
- powiedziała jedna z nich, wyjaśniając, że teraz mieszka z mężem i dwójką dzieci w jednopokojowym mieszkaniu. Ukraiński prokurator wojskowy Sewastopola Hryhorij Nekryłow zapewnił, że żaden z dowódców wojsk Ukrainy na Krymie nie złamał swej przysięgi i wszyscy pozostają lojalni wobec władz w Kijowie.

Prokuratura sewastopolska rejestruje wszystkie sprzeczne z prawem działania, do których dochodzi obecnie na Krymie. Prowadzimy w tej sprawie szereg śledztw
- oświadczył w rozmowie z dziennikarzami w Belbeku.

(mal)