Służba Bezpieczeństwa Ukrainy ma niepodważalne dowody na to, że samolot sił rządowych An-26 został zestrzelony przez rosyjskie siły zbrojne - poinformował szef SBU Wałentyn Naływajczenko. Po katastrofie udało się uratować czterech lotników. Dwóch trafiło w ręce separatystów, a los kolejnej dwójki jest nieznany.

O tym, że samolot został zestrzelony przez Rosjan, mówiono już wczoraj, wkrótce po katastrofie. Teraz SBU obiecuje publikację zebranych dowodów. Co więcej, rosyjskie siły powietrzne mają być odpowiedzialne również za bombardowanie miasta Sniżne, gdzie zginęło 11 cywilów, a ukraińskie samoloty nie wykonują obecnie żadnych operacji.

Według służb prasowych prezydenta Petra Poroszenki, samolot An-26 leciał na wysokości 6,5 km, więc nie jest możliwe, by został zestrzelony z przenośnych wyrzutni, jakimi dysponują separatyści na wschodzie Ukrainy. Oznacza to - jak napisano we wcześniejszym komunikacie - że maszyna "musiała zostać trafiona potężniejszą bronią rakietową, która została użyta prawdopodobnie z terytorium Federacji Rosyjskiej".

Rzecznik centrum analitycznego Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony Ukrainy Andrij Łysenko mówił z kolei, że ukraiński samolot transportowy mógł zostać zestrzelony także przez rosyjski myśliwiec. Opierając się na danych, przekazanych przez ukraińskich pilotów, rozpatrywane są dwie wersje: zestrzelenia dokonano z naziemnego zestawu rakietowego "Pancyr" (Pancerz) albo samonaprowadzającą rakietą CH-24 powietrze-powietrze, wystrzeloną z samolotu, który wystartował z rosyjskiego lotniska Millerowo (obwód rostowski Federacji Rosyjskiej) - stwierdził Łysenko.