Rosyjskie wojska ściągają do Donbasu na wschodniej Ukrainie mobilne krematoria, by nie pozostawić śladów po żołnierzach, którzy giną walcząc po stronie separatystów - powiedział szef Służby Bezpieczeństwa Ukrainy (SBU) Wałentyn Naływajczenko.

W dniach 20-23 stycznia na rozkaz Sztabu Generalnego Sił Zbrojnych Federacji Rosyjskiej na terytoria tymczasowo zajęte przez terrorystyczne ugrupowania wprowadzono siedem mobilnych krematoriów zamontowanych na platformach samochodów ciężarowych Kamaz - dodaje szef SBU.

Według Naływajczenki, w każdym z takich ruchomych krematoriów można spalić od ośmiu do dziesięciu ciał na dobę. Ich pracę koordynuje wywiad wojskowy Rosji. Te speckamazy zostały zauważone w końcu 2014 roku w obwodzie rostowskim (Rosja) w pobliżu granicy państwowej Ukrainy - podkreśla szef SBU.

Jego zdaniem, każdego dnia na specjalną linię telefoniczną Służby Bezpieczeństwa dzwonią dziesiątki bliskich rosyjskich żołnierzy, którzy zaginęli na Ukrainie. Jak zadeklarował, władze w Kijowie będą zwracały im ciała ofiar. Centrum prasowe SBU poinformowało jednocześnie, że służba ta chciała oficjalnie przekazać stronie rosyjskiej ciało obywatela Rosji o nazwisku Jemieljanow, jednak rosyjskie służby konsularne nie zareagowały na propozycję.

"Ładunek 200"

Prezydent Ukrainy Petro Poroszenko mówił niedawno, że w obwodzie donieckim i ługańskim, gdzie trwa konflikt z separatystami, jest rozmieszczonych ponad 9 tys. rosyjskich żołnierzy.

Biuro Wysokiego Komisarza Narodów Zjednoczonych ds. Praw Człowieka poinformowało w ubiegłym tygodniu, że od kwietnia 2014 roku w konflikcie zginęło ponad 5 tysięcy ludzi, jednak realne dane mogą być znacznie wyższe. Podobną liczbę zabitych podaje OBWE.

Według rosyjskiej działaczki Jeleny Wasiljewej, która prowadzi na Facebooku profil "Ładunek 200 z Ukrainy do Rosji", straty wojsk rosyjskich na Ukrainie wynoszą 6242 zabitych. Ładunek 200 w terminologii armii krajów byłego ZSRR oznacza zabitych żołnierzy.