Prorosyjscy separatyści w Doniecku na wschodniej Ukrainie, którzy czekają na szturm sił MSW na okupowany przez nich gmach obwodowej administracji państwowej, ustawili przed nim rosyjski słup graniczny i ogłosili teren wokół budynku rosyjskim terytorium. Dziś mija termin ultimatum postawionego separatystom przez ukraińskie władze. Dwa dni wcześniej szef MSW Arsen Awakow oświadczył, że jeśli w ciągu 48 godzin nie opuszczą oni administracji w Doniecku oraz siedziby Służby Bezpieczeństwa Ukrainy w Ługańsku, zostaną usunięci siłą.

Według lokalnych mediów nic nie wskazuje, by działacze organizacji prorosyjskich zamierzali się poddać. Wczoraj wieczorem donieccy separatyści oznajmili, że rozpoczynają formowanie ludowej armii. W Ługańsku wzmacniali barykady i zbijali z desek szubienice dla "banderowców"; nazywają tak obecne ukraińskie władze, jak i wszystkich zwolenników jedności państwa.  

W Doniecku przebywa obecnie premier Ukrainy Arsenij Jaceniuk, który spotkał się z przedstawicielami lokalnych władz oraz biznesu. W rozmowach uczestniczył m.in. mieszkaniec tego miasta, najbogatszy obywatel kraju Rinat Achmetow, którego niektóre media oskarżają o podgrzewanie nastrojów separatystycznych.  

Jaceniuk podkreślił, że Ukrainie potrzebny jest dziś dialog i zapewnił, że kijowskie władze są gotowe uwzględnić postulaty mieszkańców wschodnich obwodów. Musimy zrobić wszystko, by Ukraina pozostała jednym państwem, a każdy jej obywatel czuł się wolnym człowiekiem, który wie, że ma wpływ i na władze centralne i na lokalne - mówił.
 
Premier oświadczył także, że nikt nie ma zamiaru ograniczać praw ludzi do posługiwania się własnym językiem, czym straszą mieszkańców wschodniej Ukrainy prorosyjscy separatyści.  

Achmetow również mówił o konieczności rozwiązania konfliktu w regionie na drodze rozmów. Ludzie chcą, by głos Donbasu (donieckiego zagłębia węglowego) był usłyszany, ludzie chcą, by Donbas był szanowany. Chcą mieć pracę i godne płace. Jednym słowem: pragną lepszego życia. Jedyną drogą są rozmowy, które powinny przynieść zwycięstwo ludziom, Donbasowi i Ukrainie - powiedział biznesmen związany z ekipą obalonego w lutym prezydenta Wiktora Janukowycza.  

Donbas jest dla mnie Ukrainą - zadeklarował Achmetow na spotkaniu z Jaceniukiem.
 
Zdaniem kijowskich władz wydarzenia w Doniecku i Ługańsku oraz innych miastach wschodu Ukrainy inspirowane są przez Rosję, która zajęła wcześniej należący do Ukrainy Krym. 

(mpw)