Już teraz jedna trzecia Rosjan oszczędza na jedzeniu. Po wprowadzeniu zakazu importu żywności z krajów zachodnich wrośnie jeszcze liczba niedojadających - uważa Natalia Szagajda dyrektor Centrum Polityki Rolnej Rosyjskiej Akademii Gospodarki Narodowej. Jej wypowiedź cytuje TV Biełsat.

Zdaniem eksperta, żywność w Rosji będzie musiała podrożeć, gdyż zmniejszy się konkurencja między producentami. Szagajda przypomina, że w ub. r. gdy Rosja przystąpiła do WTO spadły ceny na wieprzowinę. Miało to uderzyć w miejscowych producentów.

"Potem Rosselgosnadzor (rosyjska kontrola sanitarna) z różnych powodów zaczął ograniczać import to z jednego to z drugiego kraju - koszty zaczęły rosnąć" - twierdzi Szagajda. Uważa także, że ponowny wzrost cen wynikał z obniżenia konkurencji na rynku producentów wieprzowiny.

Druga kwestia, która szczególnie może dotknąć najbiedniejsze grupy społeczne w Rosji, to zniknięcie najtańszej żywności pochodzącej z importu. Najbiedniejsi w Rosji powszechnie żywią się np. udkami kurzymi z USA, które stanowią 50 proc. importu mięsa drobiowego.

W sytuacji, w której Rosja wprowadzi również embargo na tani ukraiński ser (11 proc. importu) i wołowinę (13 proc. importu) ucierpią najbiedniejsi. Ukraina nie trafiła jeszcze na listę państw objętych rosyjskim embargiem, jednak rosyjska agencja ds. kontroli konsumenckiej Rosspotrebnadzor już wprowadziła zakaz wwozu niektórych kategorii ukraińskiej żywności.

Ekspert swoje wywody oparła na wynikach opublikowanego wiosną badania bezpieczeństwa żywnościowego Rosji. Rosyjscy naukowcy dzięki badaniom rodzin, dowiedzieli się, że aż 30 proc. Rosjan nie dojada. Według naukowców, ok. 10 proc. najbiedniejszych w Rosji żywi się w sposób zagrażający zdrowiu - spożywając jedynie 65,5 proc. normy białka.

RMF24/Biełsat/slon.ru