Zwykli Rosjanie z obwodu kaliningradzkiego przywożą żywność z Polski na własną rękę. To efekt embarga wprowadzonego przez Rosję na produkty z Unii Europejskiej. Zakaz uderza również w firmy w rosyjskiej enklawie. Już wcześniejszy zakaz importu wieprzowiny doprowadził do upadku kilku przetwórni.

Ruch na polsko-rosyjskiej granicy znacząco wzrósł po tym, jak dwa lata temu weszła w życie umowa o małym ruchu granicznym. Obejmuje ona część Warmii, Mazur i Pomorza, a po rosyjskiej stronie cały obwód kaliningradzki.

Polacy jeżdżą w ramach turystyki handlowej do obwodu, by kupić benzynę i ropę, a kaliningradczycy kupują w Polsce produkty spożywcze, chemię gospodarczą, odżywki dla małych dzieci - przypomina Tadeusz Baryła z Centrum Badań Wschodnich w Olsztynie.

Mimo że w sklepach w obwodzie są jeszcze zapasy sprzed wprowadzenia 7 sierpnia przez Rosję zakazu importu produktów z UE, na granicy już jest większy ruch.

Rzecznik Izby Celnej w Olsztynie Ryszard Chudy poinformował, że 2 sierpnia polsko-rosyjską granicę przekroczyło 5,9 tys. Rosjan, 3 sierpnia 5,3 tys., natomiast 9 sierpnia było to już 6,6 tys., a dzień później - 6,2 tys.

Jego zdaniem jest jednak zbyt wcześnie, by wyciągać wnioski dotyczące powodu tego wzrostu, bo może się on wiązać z wyjazdami urlopowymi. Rosjanie z obwodu kaliningradzkiego i z Moskwy przez obwód przyjeżdżają na wypoczynek do Polski, a także do innych unijnych krajów. Oczywiście absolutna większość z nich wraca do obwodu z zakupami - podkreślił Chudy.

Mimo iż na kaliningradzkim rynku są towary z UE, to są one droższe niż w Polsce. Eksklawa wciśnięta między Polskę i Litwę jest regionem silnie uzależnionym od importu produktów spożywczych.

(abs)