O północy ma się rozpocząć wycofywanie ze strefy buforowej w ukraińskim Donbasie lekkiego, a później ciężkiego sprzętu wojskowego – oświadczył prezydent Francois Hollande po paryskim szczycie z udziałem przywódców Ukrainy, Rosji i Niemiec. Zasugerował jednak, że Rosja nie wycofa swoich jednostek z tego regionu przed końcem bieżącego roku. Według niego nie ma więc szansy na to, by władze w Kijowie przejęły w tym roku całkowitą kontrolę nad ukraińsko-rosyjską granicą.

O północy ma się rozpocząć wycofywanie ze strefy buforowej w ukraińskim Donbasie lekkiego, a później ciężkiego sprzętu wojskowego – oświadczył prezydent Francois Hollande po paryskim szczycie z udziałem przywódców Ukrainy, Rosji i Niemiec. Zasugerował jednak, że Rosja nie wycofa swoich jednostek z tego regionu przed końcem bieżącego roku. Według niego nie ma więc szansy na to, by władze w Kijowie przejęły w tym roku całkowitą kontrolę nad ukraińsko-rosyjską granicą.
Zdj. ilustracyjne /ROMAN PILIPEY /PAP/EPA

Francois Hollande przyznał, że wprowadzanie w życie pokojowego porozumienia z Mińska w sprawie Ukrainy jest dłuższe, niż było to przewidziane. O północy ma się wprawdzie rozpocząć wycofywanie ze strefy buforowej w Donbasie lekkiego, a później ciężkiego sprzętu wojskowego, ale - jak zasugerował prezydent Francji - rosyjscy żołnierze opuszczą ten region prawdopodobnie dopiero w przyszłym roku. Dopiero wtedy więc władze w Kijowie będą mogły przejąć całkowitą kontrolę nad ukraińsko-rosyjską granicą.  

Hollande zamierza mimo wszystko - według wielu obserwatorów - dążyć do tego, by decyzja o zniesieniu nałożonych na Rosję unijnych sankcji zapadła już w grudniu. Liczy bowiem, że dzięki temu również Moskwa zniesie szybko embargo na unijne produkty, które coraz bardziej daje się we znaki francuskim producentom. Według przecieków do mediów w czasie szczytu prezydent Ukrainy Petro Poroszenko skarżył się, że Hollande wywiera na niego presję, by uznał deeskalacje konfliktu w Donbasie za zadowalającą. To czy spędzimy dzisiaj cala noc na negocjacjach czy nie zależy tylko od ciebie!" - miał powiedzieć francuski przywódca Poroszence. Francois Hollande uspokoił natomiast ukraińskiego prezydenta w sprawie organizowanych przez rosyjskich separatystów wyborów samorządowych w samozwańczych republikach - donieckiej i ługańskiej. Oświadczył, że nie będą mogły się one odbyć. Podkreślił, że wybory samorządowe muszą się odbyć jednocześnie na całym terytorium Ukrainy i zgodnie z ukraińskim prawodawstwem.

Wielu obserwatorów sugeruje, że Władimir Putin przyjechał do Francji rozmawiać o Ukrainie i Syrii z pozycji siły. Paryscy komentatorzy podkreślają, że rosyjskie bombardowania w Syrii diametralnie zmieniły sytuacje na międzynarodowej scenie politycznej. Zauważają, że jeszcze niedawno Putin był traktowany przez Zachód trochę jak "trędowaty". Dzisiaj natomiast Hollande specjalnie wyszedł na jego przywitanie na dziedziniec Palacu Elizejskiego - co robi zazwyczaj przyjmując wyjątkowo ważnych gości. Obaj przywódcy nie doszli jednak do porozumienia w sprawie ewentualnej wspólnej walki z Państwem Islamskim w Syrii. 

Hollande powtórzył z naciskiem, że Baszar el-Asad musi odejść. Zaznaczył też, że celem nalotów powinny być tylko pozycje tej organizacji terrorystycznej. Zasugerował, że rosyjskie lotnictwo bombarduje natomiast głównie umiarkowaną syryjską opozycję. Według wielu paryskich komentatorów rosyjskie bombardowania są kontynuacją dotychczasowej strategii Baszara el-Asada. Chodzi w pierwszej kolejności o zlikwidowanie umiarkowanej opozycji, by na polu bitwy pozostało już tylko Państwo Islamskie i inne ekstremistyczne ugrupowania. Wtedy będzie można powiedzieć Zachodowi, że wybór jest prosty: albo reżim w Damaszku albo muzułmańscy terroryści. "Le Figaro" sugeruje, że rosyjskie naloty przygotowywać mogą ofensywę lądową - i w tej perspektywie do Syrii przybywają jednostki lądowe z Iranu. 

(mal)