„Odpowiedzialność za obecną eskalację napięcia w Donbasie ponoszą władze w Kijowie” – twierdzi prezydent Rosji. Według Władimira Putina z informacji strony rosyjskiej wynika, że armia ukraińska koncentruje swoje siły, w tym sprzęt bojowy, w Donbasie. Prezydent wyraził nadzieję, że nie dojdzie tam do konfrontacji na pełną skalę.

„Odpowiedzialność za obecną eskalację napięcia w Donbasie ponoszą władze w Kijowie” – twierdzi prezydent Rosji. Według Władimira Putina z informacji strony rosyjskiej wynika, że armia ukraińska koncentruje swoje siły, w tym sprzęt bojowy, w Donbasie. Prezydent wyraził nadzieję, że nie dojdzie tam do konfrontacji na pełną skalę.
Władimir Putin /ALEXEY NIKOLSKY / RIA NOVOSTI / KREMLIN POOL /PAP/EPA

Niestety obserwujemy dzisiaj eskalację. Winę za to nie ponosi pospolite ruszenie (prorosyjscy separatyści – przyp. red.), lecz strona przeciwna - powiedział prezydent. Podkreślił, że "to pospolite ruszenie Donbasu zaproponowało wycofanie sprzętu bojowego o kalibrze poniżej 100 mm".

Druga strona, niestety, tego nie uczyniła. Wprost przeciwnie - z naszych informacji wynika, że koncentruje tam swoje pododdziały, w tym wzmocnione sprzętem bojowym. Mam nadzieję, że do otwartych, zakrojonych na pełną skalę starć tam nie dojdzie - wskazał.

Putin podkreślił, że nie ma alternatywy dla porozumień z Mińska. Jeśli chodzi o Mińsk-2, to uważam, że nie ma żadnej innej alternatywy dla uregulowania sytuacji. W ostatecznym rachunku pokój - bez wątpienia - zatriumfuje. Naszym zadaniem jest zminimalizowanie strat, z którymi przyjdziemy do tego pokoju - oświadczył.

Putin mówił o tym w Sewastopolu, na oderwanym przez Rosję od Ukrainy w 2014 roku Krymie. Rosyjski prezydent przebywa tam od poniedziałku z roboczą wizytą. We wtorek w pobliżu tego wielkiego portu wojennego będącego bazą Floty Czarnomorskiej Federacji Rosyjskiej zanurzył się batyskafem na dno Morza Czarnego, gdzie obserwował spoczywający tam wrak statku z IX-X wieku.

Prezydent Rosji odmówił skomentowania reakcji ukraińskiego prezydenta Petro Poroszenki na swoją wizytę na Krymie. Nie, niczego nie komentuję, gdyż przyszłość Krymu określili ludzie, którzy zamieszkują to terytorium. Zagłosowali za ponownym połączeniem z Rosją. Koniec, kropka - oznajmił.

Poroszenko ocenił w poniedziałek, że nieuzgodniona z władzami Ukrainy wizyta Putina na okupowanym przez Rosję Krymie to wyzwanie dla cywilizowanego świata, które oznacza dalsze zaostrzanie sytuacji w Donbasie.

Przyjazd Putina na ukraiński Krym, który nie został uzgodniony z ukraińskimi władzami, jest wyzwaniem dla cywilizowanego świata i kontynuacją scenariusza zaostrzania sytuacji, realizowanego przez rosyjskich wojskowych i ich najemników w Donbasie – napisał prezydent Ukrainy na Facebooku. Poroszenko dodał, że takie wizyty oznaczają też pogłębianie militaryzacji Krymu, która prowadzi do jego dalszej izolacji. Krym ma przyszłość, w tym turystyczną, jedynie w składzie Ukrainy – zaznaczył ukraiński prezydent.

W połowie marca 2014 roku samozwańcze władze należącego do Ukrainy Krymu przeprowadziły referendum na temat przyłączenia półwyspu do FR. Za takim rozwiązaniem opowiedziało się - według oficjalnych wyników - 96,77 proc. uczestników plebiscytu. Frekwencja miała wynieść 83,1 proc.

W dzień po referendum parlament w Symferopolu przyjął uchwałę o niepodległości Republiki Krymu, a następnie zwrócił się do władz w Moskwie o przyjęcie w skład FR. Przyłączenie Krymu do Rosji zatwierdził Putin.

Władze Ukrainy i Zachód nie uznały wyników krymskiego referendum, a przyłączenie Krymu do Rosji oceniły jako aneksję.

(mpw)