Przywódcy Niemiec, Francji, Ukrainy i Rosji mają podpisać w stolicy Białorusi wspólną deklarację ws. Ukrainy. W dokumencie chcą zwrócić uwagę na konieczność realizacji wrześniowych porozumień z Mińska. To efekt środowego spotkania w stolicy Białorusi. Według źródła w delegacji ukraińskiej, cytowanego przez agencję Reutera, deklaracja ma opowiadać się za integralnością terytorialną i suwerennością Ukrainy.

Do Mińska na Białorusi zjechali kanclerz Niemiec Angela Merkel oraz prezydenci Ukrainy, Rosji i Francji - Petro Poroszenko, Władimir Putin i Francois Hollande. Przed rozpoczęciem rozmów doszło do krótkich spotkań Poroszenki z Merkel i Hollande'em, oraz z prezydentem Białorusi Alaksandrem Łukaszenką. Telewizja rosyjska pokazała, że jak Poroszenko uścisnął rękę Putinowi. Prezydent Białorusi Alaksandr Łukaszenka powitał uczestników szczytu w Pałacu Republiki. Angeli Merkel wręczył bukiet kwiatów.

W dokumencie, który ma zostać podpisany w Mińsku, na pewno nie będzie chodzić jedynie o integralność terytorialną Ukrainy. Byłoby to kpiną - bo Władimir Putin mówi o tym od dawna - oczywiście z wyłączeniem Krymu. Takie oświadczenie nie miałoby więc żadnego znaczenia.

Rosyjskie media informują o historycznym spotkaniu. Może to oznaczać, że przyjęty dokument będzie planem pokojowym. Chodzi o porozumienie, które zatrzyma starcia na Ukrainie. Liderzy "normandzkiej czwórki" albo przygotowany dokument zaakceptują, albo nie - stwierdza rosyjski ambasador Aleksandr Surikow.

Od wyników rozmów w Mińsku zależeć będzie przebieg czwartkowego, unijnego szczytu w Brukseli. W razie kompletnego fiaska rozmów w Mińsku UE powróci do dyskusji o zaostrzeniu sankcji gospodarczych wobec Rosji - zapowiedział wcześniej wysoki rangą unijny urzędnik. Według niego przywódcy państw Unii mogą już w czwartek zlecić Komisji Europejskiej przygotowanie nowych restrykcji, jeśli spełni się najbardziej negatywny scenariusz. Przedstawicielka prezydenta Ukrainy Petra Poroszenki Iryna Heraszczenko informowała, że podczas rozmów w Mińsku będzie się on domagał wypełnienia najważniejszych zapisów porozumienia pokojowego, które zawarto na Białorusi we wrześniu: wstrzymania ognia, wycofania ciężkiego uzbrojenia i uwolnienia wszystkich jeńców i więźniów.

We wrześniu trójstronna grupa kontaktowa ds. kryzysu na Ukrainie (OBWE, Rosja i Ukraina) oraz przedstawiciele separatystów z Donbasu podpisali w Mińsku dwa dokumenty. Memorandum z 19 września przewiduje m.in. zawieszenie broni, utworzenie zdemilitaryzowanej strefy buforowej na wschodzie Ukrainy, z której ma zostać wycofana broń ciężka, oraz rozmieszczenie w strefie buforowej misji monitoringowej OBWE. W protokole z 6 września sygnatariusze zobowiązali się natomiast m.in. do uwolnienia jeńców oraz umożliwienia dostarczania pomocy humanitarnej.

Świat oczekuje deeskalacji na Ukrainie

Przed rozmowami prezydent Ukrainy powiedział, że cały świat oczekuje deeskalacji sytuacji na Ukrainie, bo inaczej wyrwie się ona spod kontroli. Łukaszenka zapewnił go: "Będziemy robić wszystko, aby u was w państwie (...) były pokój i zgoda. Myślę, że już tego dowiedliśmy swoimi działaniami. Cały czas wypełniamy wszystko, co obiecaliśmy wam, narodowi ukraińskiemu. Wiedzcie, że tak będzie nadal".

Gdy ukraiński przywódca wchodził do Pałacu Niepodległości, gdzie miały się odbyć rozmowy, doszło do incydentu z udziałem dziennikarza kanału Rossija, który wykrzyknął: "Panie Poroszenko, dlaczego wasze wojska atakują pokojowych mieszkańców Donbasu?". Dziennikarz został odsunięty od relacjonowania szczytu za "niegodne i prowokacyjne zachowanie" - poinformował jeden z pracowników ochrony niezależną gazetę internetową "Biełorusskije Nowosti".