Barack Obama przedłużył w środę o kolejny rok sankcje przeciwko Rosji w związku z jej polityką wobec Ukrainy - poinformował Biały Dom. Prezydent USA przyznał, że działania Rosji „stanowią nadzwyczajne zagrożenie dla bezpieczeństwa narodowego i polityki zagranicznej USA". Amerykańska administracja podkreśla, że rozluźnienie sankcji będzie możliwe po wejściu w życie porozumień z Mińska o zawieszeniu broni na Ukrainie.
W komunikacie przekazanym mediom prezydent Barack Obama oświadczył, że zdecydował się na taki krok z powodu kontynuowania przez Rosję działań, które "podważają procesy i instytucje demokratyczne na Ukrainie", a także "zagrażają jej pokojowi, bezpieczeństwu, stabilności, suwerenności i terytorialnej integralności" oraz w dalszym ciągu "stanowią nadzwyczajne zagrożenie dla bezpieczeństwa narodowego i polityki zagranicznej USA".
Chodzi o przedłużenie o kolejny rok wprowadzonego w marcu 2014 roku, a następnie kilkakrotnie rozszerzanego dekretu, który był podstawą do zastosowania sankcji wobec Rosji przez rząd USA. Obama przedłużył ten dekret już po raz drugi. Gdyby tego nie zrobił, sankcje automatycznie przestałyby obowiązywać 6 marca br.
Departament Stanu oraz ministerstwo finansów od marca 2014 roku, po aneksji przez Moskwę ukraińskiego Krymu, nakładały na Rosję kolejne sankcje. Począwszy od zakazu wizowego i zamrożenia aktywów, skończywszy na sankcjach gospodarczych. Sankcjami objęto blisko związanych z Kremlem ludzi i instytucje, w tym szereg polityków i wysokiej rangi rosyjskich urzędników oraz rosyjskich przedsiębiorców, największe firmy i banki, a także przywódców i firmy samozwańczych republik Donieckiej i Ługańskiej na wschodzie Ukrainy.
Administracja USA wielokrotnie zapewniała, że rozluźnienie części sankcji będzie możliwe dopiero, jeśli wejdą w życie postanowienia tzw. porozumień z Mińska o zawieszeniu broni na Ukrainie, zawartych w stolicy Białorusi w lutym ub. roku oraz we wrześniu 2014 roku.
(dp)
