Major Krzysztof Kobielski, który razem z innymi obserwatorami wojskowymi OBWE był przetrzymywany przez siły prorosyjskie w Słowiańsku na wschodzie Ukrainy, jest już w Polsce - informuje Ministerstwo Obrony Narodowej. Pozostali obserwatorzy OBWE przylecieli późnym wieczorem do Berlina. Polski oficer w pierwszej kolejności spotka się z rodziną.

Postanowiono, że Polak, zamiast polecieć do Berlina z resztą obserwatorów z krajów zachodnich, uda się bezpośrednio do Warszawy.

"Uwolnienie oficerów to dowód determinacji społeczności międzynarodowej"

O tym, że polski oficer spotka się z w pierwszej kolejności z rodziną, mówił wiceminister obrony narodowej Robert Kupiecki. Nie zdziwiłbym się natomiast, gdyby pierwszym, co zrobi w poniedziałek minister Tomasz Siemoniak, było spotkanie z tym oficerem - powiedział Kupiecki. Ujawnił, że wedle informacji od samego oficera, stan uwolnionych jest "tak dobry, jak może być po kilku dniach izolacji". 

Kupiecki nie chciał mówić o okolicznościach uwolnienia porwanych obserwatorów misji OBWE. To zbiorowy wysiłek wielu państw na przestrzeni ostatnich dni, ale to nie miejsce i czas, byśmy rozmawiali o kulisach negocjacyjnych - mówił.

Kupiecki podkreślił, że takie porwanie nigdy nie powinno było mieć miejsca. Porwani zostali przedstawiciele społeczności międzynarodowej, chronieni immunitetami dyplomatycznymi, wykonywali misję w imię międzynarodowego pokoju i bezpieczeństwa. Porwania to nie jest sposób walki politycznej, niezależnie od motywacji porywaczy. Wielokrotnie podkreślali to przedstawiciele władz Polski i innych krajów, jednoznacznie potępiając takie działania - zaznaczył.

Pytany o wypowiedź władz rosyjskich, według których uwolnienie porwanych to "dowód odwagi i humanitaryzmu władz Słowiańska", Kupiecki odparł, że uwolnienie oficerów to dowód determinacji społeczności międzynarodowej, by odzyskać personel misji: Wyrażamy podziękowanie wszystkim tym, którzy przyczynili się do uwolnienia oficerów.

Uwolniony Polak: Było wiele momentów, w których czuliśmy zagrożenie

Przypomnijmy, że obserwatorzy zostali zwolnieni przez separatystów ze Słowiańska w sobotę. Nie byliśmy źle traktowani, choć było wiele momentów, w których czuliśmy zagrożenie - powiedział mjr Krzysztof Kobielski, polski członek misji obserwatorów wojskowych OBWE na Ukrainie.

Jak mówił w sobotę w TVN24 mjr Kobielski, obserwatorzy zostali zatrzymani w czasie realizacji planowanych zadań. Wyjaśnił, że w planie było dojechanie pod Słowiańsk, ale nie do samego miasta. Jak mówił, po drodze misja minęła kilka otwartych punktów kontrolnych, zatrzymała się przed samym Słowiańskiem na krótki briefing i wtedy nadjechał patrol, który ich zatrzymał.

Kobielski nie chciał komentować oświadczeń przywódcy separatystów ze Słowiańska Wiaczesława Ponomariowa, który ogłaszał, że członkowie misji OBWE są "gośćmi". Zwrócił jednak uwagę, że "trudno czuć się gościem, kiedy wokół nieustannie znajdują się uzbrojeni ludzie". Podkreślił, że przez cały czas byli odcięci od źródeł informacji, nie mieli nawet zegarków. Dopiero w sobotę rano usłyszeli rozmowę telefoniczną lidera separatystów Ponomariowa, który mówił, że może obserwatorów uwolnić.

Porwani 25 kwietnia. "Terroryści nie respektują reguł międzynarodowych"

Misja OBWE na Ukrainie została zatrzymana 25 kwietnia. Szef polskiej dyplomacji Radosław Sikorski, komentując zwolnienie obserwatorów stwierdził, że nie powinni być pojmani, bo byli obserwatorami międzynarodowymi, wykonującymi swoje oficjalne obowiązki.

To pokazuje, że terroryści sponsorowani przez Rosję nie respektują reguł międzynarodowych. Dobrze, że chociaż teraz zarówno międzynarodowych obserwatorów, jak i towarzyszących im Ukraińców zwolnili - powiedział Sikorski dziennikarzowi PAP w Bydgoszczy.

Jak dodał, "hybrydowa wojna" przeciwko Ukrainie, "nękanie, wysyłanie różnych kryminalistów, czy nawet formacji zbrojnych na Ukrainę" w ogóle nie powinno mieć miejsca.

Sikorski ocenił, że celem "sponsorów dżentelmenów, którzy sieją postrach na Ukrainie" jest co najmniej zakłócenie wyznaczonych na 25 maja wyborów prezydenckich w tym kraju.  Minister przypomniał, że w piątek prezydent USA Barack Obama i kanclerz Niemiec Angela Merkel zapowiedzieli przejście do trzeciego etapu sankcji przeciwko Rosji, jeśli wybory zostaną zagrożone.

Jak podkreśliło ukraińskie MSZ, zatrzymani 25 kwietnia obserwatorzy zostali uwolnieni dzięki wspólnym wysiłkom władz w Kijowie, OBWE i Rosji i przewiezieni ze Słowiańska do Doniecka, gdzie oczekiwali na nich przedstawiciele ich organizacji oraz władz ukraińskich.

(mal)