Premier Rosji Dmitrij Miedwiediew twierdzi, że obecna sytuacja na Ukrainie nie pozwala wierzyć, że wybory prezydenckie w tym kraju odbędą się w sposób właściwy. W wywiadzie dla TV Bloomberg określił warunki wznowienia rozmów o gazie z Kijowem.

Miedwiediew rozgraniczył pojęcia "uznania wyników" wyborów" i "poszanowania dla wyrażenia woli" wyborców. Według niego uznanie wyników wyborów możliwe jest jedynie wówczas, gdy ich wyniki jednoznacznie świadczą o tym, że swą wolę wyraziła zdecydowana większość obywateli. Tymczasem na Ukrainie część regionów po prostu nie chce uczestniczyć w wyborach - powiedział Miedwiediew.  

Jednocześnie zaznaczył, że choć z prawnego punktu widzenia niedzielne wybory są wynikiem niekonstytucyjnej zmiany władzy, bo prezydentem formalnie pozostaje Wiktor Janukowycz, to jednak jest legalnie wybrany parlament.
 
Propagandą nazwał Miedwiediew twierdzenia o zamiarze przyłączenia przez Rosję jakiejś części Ukrainy. Powiedział, że nie można porównywać sytuacji we wschodniej Ukrainie z Krymem, który wszedł w skład Rosji na mocy wyników referendum.
 
Miedwiediew uważa, że od Rosji nie należy żądać gwarancji integralności terytorialnej Ukrainy. Zdaniem Miedwiediewa gwarancje powinny dawać swemu narodowi ukraińskie władze - na wschodzie będzie spokój i  nie będzie wykorzystywana ciężka broń przeciw własnym obywatelom.

Odnosząc się do wypowiedzi Miedwiediewa minister spraw zagranicznych tego kraju Andrij Deszczyca wyraził żal, że władze Rosji nie chcą wypełnić swych zobowiązań dotyczących zagwarantowania integralności terytorialnej Ukrainy; zobowiązania te przyjęły jako strona Memorandum Budapeszteńskiego z 1994 roku. Ukraińcy zrezygnowali wówczas z posiadania broni jądrowej w zamian za gwarancje niepodległości i integralności terytorialnej. Gwarantami były Stany Zjednoczone, Wielka Brytania i Rosja, które wspólnie zobowiązały się m.in. do respektowania suwerenności i granic Ukrainy i do powstrzymania się od wszelkich gróźb użycia siły przeciwko integralności terytorialnej.
 
Szkoda, że przywódcy na Kremlu mają tak krótką pamięć - powiedział szef ukraińskiej dyplomacji. Społeczność międzynarodowa znów musi przypominać zapominalskiemu Kremlowi o jego zobowiązaniach międzynarodowych - oświadczył Deszczyca, który przypomniał o rezolucji Zgromadzenia Ogólnego ONZ z 27 marca 2014 roku, w której wytknięto Rosji, że jej działania wobec Ukrainy naruszają szereg umów międzynarodowych i norm prawa międzynarodowego.

(mpw)