"Trudno powiedzieć, jakie są szanse na powstanie na Ukrainie rządu, który nie będzie skłócony i będzie reformował kraj” – mówi emerytowany profesor historii na Uniwersytecie Harvarda Roman Szporluk. „Mamy zupełnie nową historyczną sytuację i nie wiemy, kim będą ludzie, którzy ostatecznie obejmą władzę. Wiele będzie zależeć od tego, kto wygra wybory prezydenckie i parlamentarne. Ta rewolucja jeszcze się nie skończyła" – podkreśla

Zdaniem eksperta, ukraińska opozycja musi koniecznie wciągnąć do współpracy prorosyjskie siły polityczne na wschodzie kraju i w Partii Regionów. Pierwszy pozytywny krok w tym kierunku uczynił tymczasowy prezydent Ołeksandr Turczynow.

Partia Regionów mówi, że pozbywa się swoich najbardziej skorumpowanych polityków, a Janukowycz i jego kompania schodzą ze sceny. Partia ta ma jednak swój elektorat. Są na Ukrainie ludzie, którzy boją się reform i nie chcą, by zabraniano im mówić po rosyjsku. Byłoby szczytem głupoty zabraniać im tego. Nowy rząd musi ich szanować i nawet powinien mieć w swoich szeregach ludzi ze wschodu, z Donbasu; oni też powinni mieć głos. Deklaracja Turczynowa o zaproszeniu ich do współpracy była bardzo mądra - powiedział Szporluk.

Zapytany o ultranacjonalistów zgodził się, że stwarzają oni zagrożenie dla pokojowego procesu przemian, ale, jego zdaniem, można mieć nadzieję na utemperowanie ich radykalizmu.

Trzeba na nich uważać. Nie wiem dokładnie, co oni sobą reprezentują. Złe zachowanie Julii Tymoszenko, gdy była premierem, zradykalizowało wielu ludzi i napędziło wyborców Tiahnybokowi. Jednak fakt, że Tiahnybok był jednym z trzech polityków opozycji - sygnatariuszy porozumienia - wskazuje, że staje się on bardziej umiarkowany i zdolny do kompromisów - ocenił. W czasie demonstracji na Majdanie doszli oczywiście do głosu jeszcze bardziej skrajni nacjonaliści. Starsi politycy powinni powiedzieć tym młodym zapaleńcom jak ojcowie synom: bardzo was kochamy, ale jeśli naprawdę chcecie demokracji, wygrajcie najpierw wybory -dodał.

Według Szporluka wypuszczona na wolność Julia Tymoszenko powinna wycofać się z polityki. Inaczej może pełnić destrukcyjną rolę w procesie przemian. Politykom trudno jest czasem zrozumieć, że ich czas minął. Julia też należy już do historii. Zgadzam się z tymi, co mówią, że powinno się jej zbudować pomnik, ale nie powinna kandydować na prezydenta - podsumował profesor.

(mn)