Międzynarodowy Komitet Czerwonego Krzyża odcina się od rosyjskiej inicjatywy wysłania konwoju z pomocą humanitarną do wschodniej części Ukrainy. „W tej chwili nie mamy z tym konwojem nic wspólnego” – powiedział paryskiemu korespondentowi RMF FM Markowi Gładyszowi rzecznik organizacji Frederic Joly. W skład kolumny wchodzi 280 ciężarówek, które wiozą dwa tys. ton wsparcia dla mieszkańców obwodów donieckiego i ługańskiego na wschodzie Ukrainy.

Rzecznik Czerwonego Krzyża odniósł się w ten sposób do oświadczenia szefa rosyjskiej dyplomacji Siergieja Ławrowa. Twierdził on, że akcja dostarczania pomocy Ukraińcom odbywać się będzie pod auspicjami Międzynarodowego Komitetu Czerwonego Krzyża.

Rzecznik tej organizacji Frederic Joly powiedział korespondentowi RMF FM, że dopóki nie będzie gwarancji, iż akcja jest politycznie neutralna, Czerwony Krzyż się pod nią nie podpisze.

Organizacja zgadza się natomiast - zgodnie z sugestią władz w Kijowie - by przejąć od Rosjan transportowana żywności i sprzęt na ukraińskiej granicy.

Ta hipoteza jest do przyjęcia, ale nie dostaliśmy ciągle odpowiedzi strony rosyjskiej. Poza tym leczyłoby się to z dużym wyzwaniem organizacyjnym. Nie zgadzamy się jednak, by akcja humanitarna odgrywała polityczną rolę w konflikcie ukraińskim - powiedział Ferderic Joly.

Nadajniki radiowe w "białym konwoju" z pomocą dla Ukrainy?

Dmytro Snegyriow z Obywatelskiej Inicjatywy "Słuszna Sprawa" twierdzi, że Rosja nie zgodzi się na przejęcie konwoju przez Czerwony Krzyż. Utrzymuje on bowiem, że w ciężarówkach z pomocą humanitarną ukryte są nadajniki radiowe.

Rosyjski konwój z pomocą humanitarną ma zostać ostrzelany rakietami Grad, a oskarżona o to ma zostać ukraińska armia - alarmuje Snegyriow.

Realna pomoc czy prowokacja służb?

W pierwszym dniu rosyjski konwój pokonał 550 km. Noc spędził w Woroneżu, na terytorium jednej z tamtejszych jednostek wojskowych. Dziś ma do przejechania również około 550 km.

Ukraiński minister spraw wewnętrznych Arsen Awakow oświadczył tymczasem, że rosyjski konwój nie zostanie przepuszczony przez obwód charkowski.

"Żaden putinowski "konwój humanitarny" nie będzie przepuszczony przez terytorium obwodu charkowskiego. Prowokacja cynicznego agresora na naszym terytorium jest niedopuszczalna" - napisał szef MSW na swoim profilu na Facebooku.

W skład kolumny wchodzi 280 ciężarówek marki Kamaz, które wiozą dwa tys. ton wsparcia dla mieszkańców obwodów donieckiego i ługańskiego na wschodzie Ukrainy. Jest to m.in. 69 agregatów prądotwórczych różnej mocy, a także 400 ton różnych odmian kaszy, 340 ton konserw mięsnych, 30 ton soli, 100 ton cukru, 60 ton konserw mlecznych, 0,8 tony herbaty, 679,5 tys. butelek wody, 62,4 ton odżywek dla dzieci, 54 tony sprzętu medycznego i lekarstw, 12,3 tys. śpiworów.

Towary te pochodzą ze składów Federalnej Agencji Rezerw Państwowych (Rosrezerw), Ministerstwa ds. sytuacji nadzwyczajnych i innych resortów federalnych. Konwój jest całkowicie autonomiczny - dysponuje nawet własnymi cysternami z paliwem.

Zdaniem władz Ukrainy i Zachodu "biały konwój" może być przykrywką dla interwencji wojskowej Rosji. Cytowaneprzez dziennik "Wiedomosti" źródło w Ministerstwie Obrony Federacji Rosyjskiej oznajmiło, że "kampania informacyjna na temat rosyjskiej interwencji wojskowej pod osłoną pomocy humanitarnej została zainicjowana przez ukraińskie władze w celu ukrycia katastrofy humanitarnej w Ługańsku i Doniecku, którą dotąd negowały".

"Fakt, że strona ukraińska mówi o dostarczeniu pomocy tylko do Ługańska, a nie również do Doniecka, można uważać za pośrednie potwierdzenie, że w najbliższym czasie planowany jest szturm Doniecka" - dodał rozmówca rosyjskiej gazety.

"Wiedomosti" podają, że w Ługańsku od 10 dni nie ma energii elektrycznej i wody, występują zakłócenia w zaopatrywaniu mieszkańców w żywność. W mieście przebywa wciąż 200 tys. - 250 tys. osób.