Najlepszy polski kolarz Sylwester Szmyd nie krył rozczarowania z dziewiątego miejsca na mecie szóstego etapu Tour de Pologne w Bukowinie Tatrzańskiej. W klasyfikacji generalnej spadł na szóstą pozycję i na niej prawdopodobnie zakończy wyścig. Zawodnik grupy Liquigas przyznał, że miał gorszy dzień.

Przykro mi. Myślałem, że na ostatnim podjeździe stać mnie będzie na to, co zrobił Mollema, że podniosę tyłek i pojadę. Z "wczorajszą nogą" mógłbym wygrać Tour de Pologne. Na etapie do Ustronia trzy razy atakowałem, dziś nie. Nawet nie czuję się zmęczony, ale trochę jakby przyduszony. Trudno to wytłumaczyć - mówił na mecie Szmyd.

Wbrew moim oczekiwaniom dzisiejszy etap był trudniejszy niż wczoraj. Dużo sztywnych podjazdów, które w nogach zostały, dużo deszczu, wąskie drogi, wysokie tempo - wszystko to dało się mocno we znaki. Całe szczęście, że nie zjeżdżaliśmy w tej ulewie. Nie jestem dobry na zjazdach - dodał kolarz grupy Liquigas.

Szmyd skrytykował samotny atak Marka Rutkiewicza 15 km przed metą. Założył sobie sznurek na szyję pod szubienicą. Wiadomo było, że będą go gonić kolarze grupy lidera, do tego zawodnicy z Lampre, Caisse d'Epargne. Atak może fajny, pod kamerę, ale graniczyłoby z cudem, gdyby "Rutek" dojechał do mety - skomentował.

W klasyfikacji generalnej prowadzenie utrzymał Irlandczyk Daniel Martin, który wyprzedza o 8 sekund Słoweńca Gregę Bole oraz o 10 sekund Holendra Bakke Mollemę. Szmyd jest szósty ze stratą 26 sekund.

W sobotę ostatni etap wyścigu do Krakowa, raczej dla sprinterów.