Białoruska tenisistka Aryna Sabalenka zabrała głos po ćwierćfinałowym meczu wielkoszlemowego Rolanda Garrosa. Zawodniczka przez kilka dni w Paryżu unikała konferencji prasowych. Teraz po pokonaniu w ćwierćfinale Ukrainki Eliny Switoliny spotkała się z dziennikarzami.

Aryna Sabalenka została dziś drugą obok Karoliny Muchovej półfinalistką Rolanda Garrosa. Tenisistka z Białorusi wyeliminowała Elinę Switolinę pokonując ją 6:4, 6:4. Sabalenka zdecydowała się przyjść na oficjalną konferencję prasową, choć po wcześniejszych spotkaniach unikała spotkań z dziennikarzami. Nie spotkała ją za to żadna kara, choć w przeszłości organizatorzy paryskiego turnieju zagrozili Naomi Osace za podobne zachowanie dyskwalifikacją.

Białorusinka mogła spodziewać się pytań o rosyjską agresję na Ukrainie oraz o Aleksandra Łukaszenkę. Jest bowiem uważana za pupilkę białoruskiego satrapy. Dziś na konferencji prasowej padły takie właśnie pytania a odpowiedzi udzielone przez Sabalenkę można uznać za zaskakujące:

Nie chcę, by mój kraj był zaangażowany w jakikolwiek konflikt. Nie popieram wojny - powiedziała białoruska tenisistka. 

Pytana o wspieranie Łukaszenki odpowiedziała: "To trudne pytanie, ale skoro mówię, że nie popieram wojny, to obecnie nie popieram także Łukaszenki."

Po ćwierćfinałowej porażce z Sabalenką jej rywalka Elina Switolina nie podała jej ręki. Ukrainka postępuje w ten sposób wobec białoruskich czy rosyjskich rywalek. W Paryżu kibice ją jednak za to wygwizdali. I tu Sabalenka zaskoczyła po raz kolejny: "Nie zasłużyła na to, by ją wygwizdano".

To zupełnie nowy przekaz ze strony Białorusinki. Czy to sportowa kalkulacja i marketingowa zagrywka? Trudno o jednoznaczną interpretację. Bez wątpienia są to jednak mocne deklaracje ze strony zawodniczki, po której chyba nikt nie spodziewał się takiego zachowania.