"Dokuczający uczestnikom wielkoszlemowego Australian Open upał dał mi się we znaki. Dziś miałam szczęście, bo grałam na korcie, na którym zamknięto dach" - powiedziała Agnieszka Radwańska po wygranym meczu 2. rundy w Australian Open.

Widziałam kilka rozgrywanych wcześniej od mojego spotkań i grające w nich dziewczyny nie miały tyle szczęścia co ja. Dziś było naprawdę ciężko. Nawet przy zamkniętym dachu upał był niewyobrażalny. Wszyscy o tym mówią. Staramy się jak najlepiej przygotować do takich warunków i zrobić wszystko, żeby przetrwać - dodaje Radwańska.

W najgorętszym momencie dnia termometry pokazywały 42 stopnie C. Organizatorzy imprezy zdecydowali, że pojedynki na nieosłoniętych przed słońcem kortach - m.in. spotkanie drugiej rundy singla Michała Przysiężnego - mają zostać przerwane. Na głównych obiektach mecze nadal się rozgrywały dzięki zamknięciu dachów.

Rozstawiona z numerem piątym Radwańska dodała, że we wtorek sama przekonała się o trudach gry przy pełnym słońcu. W pierwszej rundzie był taki sam żar, a ja zaczęłam mecz o godz. 14.30 i spędziłam na korcie dwie i pół godziny - podkreśliła. Podobno upał ma być do piątku, a od soboty - kiedy gram kolejny mecz - ma już na szczęście być normalnie - powiedziała polska zawodniczka.

Pytana o plastry na barku Agnieszka Radwańska odpowiedziała, że sytuacja pogorszyła się po Pucharze Hopmana, gdzie rozegrała kilka dobrych, ale i długich pojedynków. Teraz jednak jest już dość dobrze. Nie mam zamiaru się na ten temat skarżyć - zakończyła.

W czwartek zajmująca piąte miejsce w rankingu WTA Tour Polka wygrała z Białorusinką Olgą Goworcową 6:0, 7:5 i awansowała do trzeciej rundy wielkoszlemowej imprezy rozgrywanej na twardych kortach w Melbourne. W walce o 1/8 finału zmierzy się w sobotę z występującą z numerem 29. Anastazją Pawliuczenkową.

(ug)