"Novak Djoković to główny faworyt do zwycięstwa we French Open" - uważa były tenisista Dawid Olejniczak. W rozmowie z RMF FM przyznaje, że w żeńskim turnieju liczy na przełamanie Agnieszki Radwańskiej.

Patryk Serwański: Sezon szczególnie w męskim tenisie jest ciekawy. Rafael Nadal spada w rankingu, Roger Federer przeżywa kolejną młodość. Novak Djoković jest klasą samą w sobie. Czy mimo wszystko Hiszpan może wygrać w Paryżu po raz dziesiąty?

Dawid Olejniczak: Będzie mu bardzo ciężko, ale nie pozbawiałbym go szans. To tym ciekawsze, że już w ćwierćfinale Nadal może zagrać z Djokoviciem. Takiego meczu spodziewalibyśmy się w półfinale albo w finale. Jeśli dojdzie do tego meczu w ćwierćfinale, to możliwe, że ten, kto go wygra, zwycięży w całym turnieju. Faworytem imprezy jest bez wątpienia Serb, ale Murray gra ostatnio bardzo dobrze. Nie można zapominać o Federerze. Dla Nadala Paryż to z kolei ulubione miejsce. On tam zawsze jest groźny. Murray, Djoković i Nadal są w górnej części drabinki. W dolnej mamy Federera i Berdycha, który z tego powodu ma szanse, żeby trochę namieszać. 

To rzeczywiście działa? To "moje miejsce" każdego tenisisty?

Myślę, że tak. Każdy tenisista ma taki turniej - ulubiony, w którym radzi sobie najlepiej. Dla Djokovicia to chyba Australian Open, dla Federera Wimbledon, a dla Nadala French Open. Przed rokiem przewidywano zmianę warty. Wiele osób skreślało Hiszpana. Mimo niezbyt dobrej gry jednak wygrał. Teraz sytuacja wydaje się jeszcze gorsza, poza tym Djoković wydaje się być poza zasięgiem. 

Mamy w męskim turnieju swojego jedynaka - Jerzego Janowicza. Pierwszym rywalem - mało znany Francuz Maxime Hamou. A wiadomo: Janowicz potrafi ograć wyżej notowanego rywala i przegrać z kimś teoretycznie słabym.

Francuzi to bardzo mocna nacja. W tenisie najmocniejsza obok Hiszpanów. Dzikie karty dają perspektywicznym młodym graczom, a nie turystom. Hamou jest obecnie sklasyfikowany w trzeciej setce rankingu. To nie jest zawodnik, którego Janowicz łatwo rozniesie. Francuzi u siebie zawsze są mocni. Pytanie o formę Polaka. Jeśli zagra na swoim poziomie, powinien wygrać. 

W żeńskim turnieju mamy chyba najmniejsze oczekiwania od lat. Mam na myśli oczywiście Agnieszkę Radwańską.

Może zaczniemy mniej mówić o Agnieszce, o jej problemach. Dzięki temu może zejść z niej presja bycia ambasadorką polskiego tenisa. Mówiąc żargonem kolarskim, Agnieszka może wyskoczyć w końcówce z tego peletonu. Na początek czekają ją mecze z Niemkami. Najpierw Annika Beck, a potem zapewne Mona Barthel. Po tych spotkaniach będziemy mądrzejsi. 

Cieszy postawa Pauli Kani, która przeszła trudne przecież, wielkoszlemowe kwalifikacje.

Sam przechodziłem tą drogę. Musiałem przebijać się przez kwalifikacje do Wielkich Szlemów. Ja wiem, jak to jest trudne. Niewiele osób w Polsce zdaje sobie sprawę, jak wymagające jest to zadanie. Nie chcę powiedzieć, że na poziomie turnieju głównego, ale często łatwiej wygrać rundę w turnieju głównym niż trzy mecze eliminacji. Teraz Paula powinna cieszyć się tym awansem, ale nie spoczywać na laurach. W pierwszej rundzie musi zagrać na wielkim luzie. 

Magda Linette już zaznacza, że spełnia się jej wielkie marzenie. Rywalką będzie na początek dużo starsza i dużo bardziej doświadczona Włoszka Flavia Penetta.

Penetta oczywiście będzie faworytką, ale ostatnio gra w kratkę. W żeńskim tenisie często decyduje dyspozycja dnia. Jeśli Magda zagra tak, jak potrafi, a Penetta będzie miała gorszy dzień, to może być niespodzianka.

(md)