Agnieszka Radwańska pokonała Rosjankę Jekaterinę Makarową 7:6 (7-1), 7:6 (7-3) w półfinale turnieju WTA w Montrealu. Krakowianka pierwszy raz zagra w finale Rogers Cup - imprezy rozgrywanej na przemian we wspomnianym mieście i w Toronto. Jej rywalką będzie Amerykanka Venus Williams.

Zgodnie z przedmeczowymi zapowiedziami, zarówno zajmująca piąte miejsce w rankingu WTA krakowianka, jak i sklasyfikowana o 14 pozycji niżej Rosjanka postawiły w pojedynku na korcie na ofensywny styl gry. W inauguracyjnej partii nie zanotowano żadnego przełamania. Wydawało się jednak, że w pierwszej części seta niewielką przewagę miała Makarowa, której nieco łatwiej przychodziło wygrywanie gemów przy własnym podaniu i która dobrze radziła sobie z wymuszaniem błędów u rywalki. Przy stanie 3:3 podopieczna trenera Tomasza Wiktorowskiego znalazła się w trudnej sytuacji, ale wyszła z niej obronną ręką. Mogła zbierać pochwały za m.in. celne oko - słusznie upomniała się o challenge. Gdy po raz kolejny serwowała - w dziewiątym gemie - obroniła dwa "break pointy". Pomogła jej tym razem myląca się rywalka, ale 25-letnia krakowianka udowodniła też, że potrafi zaprezentować efektowne zagrania. Później miała dwie szanse na zakończenie tej odsłony, tyle że tym razem na przeszkodzie stanęła jej skutecznie grająca zawodniczka z Moskwy.

Tie-break był już popisem Polki, która objęła prowadzenie 6-0. W dużym stopniu pomogła jej w tym niemal bezbłędna postawa w defensywie. Po chwili przypieczętowała zwycięstwo w tym secie.

Początek kolejnej partii obfitował w proste pomyłki po obu stronach siatki. Szybciej na właściwe tory wróciła Agnieszka Radwańska, która objęła prowadzenie 3:1, notując w międzyczasie (przy stanie 1:1) pierwsze w spotkaniu przełamanie. Sama dobrze radziła sobie i zbierała punkty po efektownych akcjach kończących oraz korzystała z błędów Makarowej. Ta wróciła jednak do gry, zapisując na swoim koncie zwycięstwo w trzech kolejnych gemach.

Później sytuacja zmieniała się jak w kalejdoskopie. Piąta rakieta świata wygrywała 5:4 po kolejnym "breaku". Po drodze uśmiechnęło się do niej szczęście - piłka po jednym z zagrań przeszła na drugą stronę po taśmie. Na odpowiedź starszej o rok przeciwniczki nie trzeba było długo czekać - prowadziła 6:5. Oglądająca wiele ciekawych akcji publiczność wkrótce zaczęła szykować się do drugiego w tym pojedynku tie-breaka.

W tym fragmencie spotkania Radwańska prezentowała się dobrze w wielu elementach - imponowała serwisem, obroną i grą z kontry. W efekcie wygrywała 4-1. Rosjanka nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa i wkrótce traciła już tylko jeden punkt. W końcówce popełniała jednak błędy, czym pomogła rywalce odnieść - po dwóch godzinach i pięciu minutach - cenne zwycięstwo.

W zaplanowanym na godz. 19 czasu polskiego finale rywalizacji w Montrealu zmierzy się z Venus Williams. Będąca obecnie 26. rakietą świata Amerykanka w sobotę pokonała młodszą siostrę Serenę, liderkę listy WTA 6:7 (2-7), 6:2, 6:3. Z Radwańską wygrała pięć z ich ośmiu dotychczasowych pojedynków, ale w dwóch ostatnich - oba odbyły się w 2012 roku - lepsza była Polka.