Nawet 200 dyplomatów może stracić pracę, jeśli w życie wejdzie nowelizacja ustawy o służbie zagranicznej. Rząd miał zająć się tym dokumentem na dzisiejszym posiedzeniu, ale - jak powiedział nam rzecznik rządu - projekt wycofano z obrad na prośbę szefa MSZ Witolda Waszczykowskiego. Minister chce sam zaprezentować ustawę, a dzisiaj jest w Brukseli.

Nawet 200 dyplomatów może stracić pracę, jeśli w życie wejdzie nowelizacja ustawy o służbie zagranicznej. Rząd miał zająć się tym dokumentem na dzisiejszym posiedzeniu, ale - jak powiedział nam rzecznik rządu - projekt wycofano z obrad na prośbę szefa MSZ Witolda Waszczykowskiego. Minister chce sam zaprezentować ustawę, a dzisiaj jest w Brukseli.
Pod lupą znajdą się też członkowie rodzin dyplomatów /Leszek Szymański /PAP

Zgodnie z proponowanymi przepisami, zwolnieni mogą zostać ci dyplomaci, którym udowodni się pracę w PRL-owskich organach bezpieczeństwa lub współpracę z takimi służbami. Wszystko odbywać się ma według tzw. ustawy lustracyjnej. Po wejściu w życie nowelizacji szef służby zagranicznej ma przekazać do IPN-u listę dyplomatów, którzy powinni byli złożyć oświadczenia lustracyjne. W ciągu dwóch tygodni ma dostać odpowiedź, na podstawie której podjęta zostanie decyzja o zwolnieniu. To oznacza, że dyplomaci zostaną przesunięci na początek lustracyjnej kolejki, liczącej dziesiątki tysięcy osób.

Teoretycznie to wszystko oznacza, że na "czarnej liście" może znaleźć się ambasador w Berlinie Andrzej Przyłębski, który - jak wynika z ujawnionych przez nas dokumentów - miał być tajnym współpracownikiem pod pseudonimem "Wolfgang".

Nadal otwarta pozostaje bowiem kwestia, jak weryfikowana będzie wiarygodność takich dokumentów. Co ciekawe, pod lupą znajdą się też członkowie rodzin dyplomatów, zatrudnieni w placówkach dyplomatycznych, co nie jest rzadkim zjawiskiem. Będą musieli złożyć oświadczenie lustracyjne, do czego wcześniej nie byli zobowiązani.

(APA, e)