Chwycił do ręki telefon i wykręcił numer do pierwszego zakładu stolarskiego. Przedstawił się jako Radek, 37-letni właściciel firmy szkoleniowej, menadżer i coach, który chce zatrudnić się jako pomocnik stolarski. Dlaczego? Przeczytajcie reportaż o mężczyźnie, który praktycznie z dnia na dzień postanowił zmienić swoje życie. A w tym wszystkim pomogła mu... Szlachetna Paczka.

Chwycił do ręki telefon i wykręcił numer do pierwszego zakładu stolarskiego. Przedstawił się jako Radek, 37-letni właściciel firmy szkoleniowej, menadżer i coach, który chce zatrudnić się jako pomocnik stolarski. Dlaczego? Przeczytajcie reportaż o mężczyźnie, który praktycznie z dnia na dzień postanowił zmienić swoje życie. A w tym wszystkim pomogła mu... Szlachetna Paczka.
Radek - bohater reportażu Szlachetnej Paczki /

Wydawałoby się, że Radek Tomaszewski nie różni się niczym od rówieśników żyjących w wielkich miastach. Ułożone życie trzydziestoparolatka: skończone studia i kursy menedżerskie, własna firma szkoleniowa, szczęśliwe małżeństwo i własne mieszkanie. I nagle taki facet, siedząc wygodnie na swojej kanapie stwierdza, że coś mu nie pasuje. Nagle poczułem, że moje życie jest już skończone, już nie mam na co w nim czekać.

Pora zostać "dorosłym facetem"

Dwudziestoparoletni Radek od zawsze był niespokojnym duchem. Studiował filozofię, którą traktował bardzo praktycznie - całymi nocami dyskutował z przyjaciółmi nad sensem istnienia świata. Wyróżniła go ciekawość, robił tysiąc rzeczy naraz: praca w organizacjach studenckich, politycznych i wszelkiej maści wolontariaty.

A potem uwierzyłem w coś, co słyszałem dookoła: że przychodzi taki moment, w którym trzeba zostać "dorosłym facetem". Po studiach zająłem się więc zarabianiem pieniędzy: założyłem jedną firmę, drugą firmę i tak wylądowałem w końcu na tej oto mojej własnej, wygodnej kanapie, z której już cholernie ciężko było się podnieść - opowiada Radek.

Stolarnia z YouTube'a

Kiedy Radek kupił z żoną mieszkanie, postanowił je samodzielnie wyremontować. Prowadzenie własnej firmy szkoleniowej wydawało się świetnym zajęciem, ale bardzo chciał poczuć jakiś namacalny efekt swojej pracy. Pojechał więc do sklepu z materiałami budowlanymi, a potem obładowany deskami, listwami, śrubami i gwoździami wrócił do domu, i... odpalił YouTube’a. Tak zrobił swój pierwszy w życiu mebel. To było niesamowite, kiedy postawiłem ten stół w salonie. Patrzyłem na efekt pracy swoich rąk i czułem się niesamowicie - opowiada Radek.

Od razu zabrał się znów do pracy. Tak powstało pierwsze krzesło. Po nim miała być komoda. Okazało się jednak, że to jest już bardzo skomplikowane zadanie: Przy robieniu komody popełniłem chyba wszystkie możliwe błędy. Ta nieoczekiwana przeszkoda doprowadzała mnie do takiej frustracji, że nie mogłem dać za wygraną. Chwyciłem do ręki telefon i wykręciłem numer do pierwszego zakładu stolarskiego. Przedstawiłem się, powiedziałem, że mam na imię Radek, mam 37 lat, jestem coachem, menadżerem i właścicielem firmy szkoleniowej i że chce się zatrudnić jako pomocnik stolarski, żeby nauczyć się fachu. Przy pierwszym telefonie facet się rozłączył, bo myślał, ze to żart. Dopiero za trzecim numerem dodzwoniłem się do Grześka, z którym teraz pracuję przez 10 godzin dziennie robiąc meble.

Jak trafić z korporacji do stolarni?

Co musi się wydarzyć, żeby 37-letni mężczyzna, właściciel dobrze prosperującej firmy, postanowił zostać pomocnikiem stolarskim? Nie byłoby mnie tutaj, w tej stolarni, gdyby nie Szlachetna Paczka. To właśnie Paczka zdjęła mi z pleców presję sukcesu i statusu społecznego. To tam nauczyłem się, że mogę po prostu robić to, co sprawia mi radość.

Radek do Paczki trafił w 2015 roku. Na wspólny obiad z przyjaciółmi przyszła przyjaciółka jego żony i zaczęła opowiadać o tym, że została wolontariuszką Szlachetnej Paczki. Ona nawet mnie nie zapytała, czy może ja bym chciał dołączyć. Nie, nic z tych rzeczy. Po prostu opowiadała jak tam jest i jaką jej to sprawia radość. A ja w tamtym momencie siedziałem na tej mojej kanapie i nie wiedziałem, co z tym życiem dalej zrobić, czym się zająć. Pomyślałem, że mam dużo doświadczenia z wolontariatu z czasów studenckich, a do tego jestem przecież coachem, więc może pomogę tym studenciakom zmieniać świat naprawdę - opowiada Radek.

Myślałem, że rozwiną przede mną czerwony dywan

Jak sam przyznaje, okazał się najgorszym możliwym typem wolontariusza. To było takie: "Uwaga, idę! Ja idę! Radek, 37-letni właściciel firmy!". Myślałem, że na dzień dobry rozwiną przede mną czerwony dywan, bo ja postanowiłem wstać z kanapy i poświęcić swój cenny czas na wolontariat. Wyobrażałem sobie, że jestem jakimś Prometeuszem, który właśnie przychodzi się poświęcać i za "miliony cierpieć katusze". To wszystko prysło jak bańka mydlana już na pierwszym szkoleniu.

Każdy wolontariusz Szlachetnej Paczki przechodzi system wdrożeń i szkoleń, które mają go przygotować nie tylko do pracy z rodzinami, ale też wzbogacić go o nowe umiejętności przydatne w życiu zawodowym i prywatnym. Na pierwszym szkoleniu powiedziano mi, że w tym wolontariacie nie chodzi o to, żeby się poświęcać, ale żeby zyskać coś dla siebie. Na początku byłem oburzony - bo jak to zyskam coś dla siebie, kiedy ja przychodzę tu dla innych? Ale po tych 2 latach spędzonych w Paczce mogę z całą odpowiedzialnością powiedzieć, że to był mój najintensywniejszy okres rozwoju w życiu.

W Paczce nie tracę czasu, tylko go zyskuję

Moment zmiany w swoim życiu Radek porównuje do opadnięcia kurtyny w teatrze: To było tak, jakbym poszedł do teatru na sztukę o życiu. Na scenie dzieje się życie. I nagle opada kurtyna, ale nie na scenie, a na widowni, jakby każdy z widzów do tej pory siedział w osobnym boksie. I nagle zaczynam się rozglądać i dostrzegam obok siebie innych ludzi - wspólnie klaszczemy, przeżywamy spektakl, idziemy na przerwę. Zobaczyłem, że takich Radków, jak ja jest więcej. Dzięki nim zrozumiałem, że życie dzieje się dopiero w relacji z drugim człowiekiem.

Radek szczególnie wspomina swój pierwszy finał jako wolontariusz, kiedy z ojcem paczkowej rodziny patrzył jak przeszczęśliwi domownicy rozpakowują paczki. Mieliśmy taką chwilę dla siebie, dla dwóch facetów. Po prostu spojrzeliśmy na siebie i zaczęliśmy płakać - mówi. Szlachetna Paczka nauczyła mnie, że ludzie są po prostu dobrzy. Ja jestem dobry i ludzie są dobrzy, a to, co robimy to odnowienie pierwotnych, prostych więzi społecznych, odbudowywanie społeczeństwa. W Paczce zobaczyłem lokalną społeczność dokładnie tak, jak sam bym chciał ją widzieć - że ludzie po godzinach pracy zawodowej spotykają się i razem coś tworzą. I jeśli ktoś mi powie, że nie ma na to czasu to odpowiem mu tak: będąc w Szlachetnej Paczce ja nie tracę czasu, tylko go zyskuję.

Trwa rekrutacja wolontariuszy do Szlachetnej Paczki i Akademii Przyszłości.

Dla 70 procent wolontariuszy udział w tych projektach jest jednym z najważniejszych doświadczeń w życiu. Sprawdź na sobie wartość dobrze zorganizowanego wolontariatu.

Wejdź na www.superw.pl i rozpocznij największą życiową przygodę!

(adap)