Władze Jordanii dokonały w środę egzekucji kobiety i mężczyzny, skazanych za udział w zamachach terrorystycznych. Dwójka dżihadystów została powieszona- poinformował rzecznik rządu Jordanii.

Egzekucji dokonano wkrótce po spaleniu żywcem jordańskiego pilota Muatha al-Kasaesbeha przez dżihadystów z Państwa Islamskiego (IS). Jordania zapowiedziała we wtorek, że odpowie na śmierć swego pilota w sposób "zdecydowany, straszny i mocny". Rzecznik rządu Jordanii Mohammad Momani poinformował, że stracona została Irakijka Sadżida al-Riszawi, skazana na karę śmierci za udział w atakach terrorystycznych z 2005 roku w Ammanie, w których zginęło 60 osób oraz Zijad al-Karbuli, członek irackiej Al-Kaidy, skazany na śmierć w 2008 r. za zabicie Jordańczyka.

Dżihadyści z IS domagali się uwolnienia Riszawi w zamian za ocalenie życia japońskiemu zakładnikowi Kenji Goto. Jednak w ub. sobotę IS poinformowało o jego śmierci. Władze w Ammanie chciały wymienić Riszawi na swego pilota. Domagały się jednak przedstawienia dowodów na to, że Kasaesbeh nadal żyje. W rezultacie do wymiany nie doszło.

26-letni pilot wojskowy był w niewoli IS od 24 grudnia, kiedy bojownicy zestrzelili jego myśliwiec F-16 podczas nalotu sił międzynarodowej koalicji na pozycje dżihadystów w prowincji Ar-Rakka, na północy Syrii. Kasaesbeh był pierwszym pilotem koalicji, który dostał się w ręce wroga.

Los Kasaesbeha, członka plemienia, które stanowi główną podporę dynastii Haszemidów rządzących Jordanią, bulwersował Jordańczyków od wielu tygodni. Niektórzy zarzucali królowi Abdullahowi, że wplątał Jordanię w wojnę, która narazi kraj na odwet dżihadystów.

Król Abdullah, który przebywał z wizytą w USA, spotkał się we wtorek wieczorem z prezydentem Barackiem Obamą, po czym skrócił wizytę i jest w drodze do kraju. W wypowiedzi telewizyjnej określił stracenie pilota jako "akt tchórzliwego terroru"  przez ugrupowanie, które nie ma nic wspólnego z islamem.