W Iraku przetrzymywanych jest 1400 żon i dzieci bojowników ISIS. Mieszkają w specjalnym obozie na południe od Mosulu i, jak czytamy w „Independent”, nie wiadomo, co z nimi zrobić.

W Iraku przetrzymywanych jest 1400 żon i dzieci bojowników ISIS. Mieszkają w specjalnym obozie na południe od Mosulu i, jak czytamy w „Independent”, nie wiadomo, co z nimi zrobić.
W Iraku przetrzymywanych jest 1400 żon i dzieci bojowników ISIS / AA/ABACA /PAP/EPA

W większości to cudzoziemki pochodzące z Turcji i byłych krajów Związku Radzieckiego takich jak Tadżykistan czy Azerbejdżan. Ale są wśród nich też obywatelki Francji i Niemiec. W sumie to przedstawicielki 13 różnych narodowości. Nie mają żadnych dokumentów i ich pochodzenie wciąż jest weryfikowane. Zostały porzucone przez swoich mężów po tym, jak armia iracka wkroczyła do Mosulu.

Przetrzymujemy rodziny dżihadystów z ISIS i czekamy na decyzje rządu. Dobrze je traktujemy - zapewnił porucznik irakciej armii Ahmed al-Taie.

Dziennikarz Reutera, któremu pozwolono wejść na teren obozu, opisuje setki kobiet i dzieci siedzących na materacach i trzymających tobołki swojego dobytku. Słuchać głównie język turecki, francuski i rosyjski.

Chciałabym wrócić do Francji, ale nie wiem jak - powiedziała mówiąca po francusku Czeczenka, która utrzymuje, że wcześniej mieszkała w Paryżu. Twierdzi, że nie wie, co stało się z jej mężem, który zabrał ją ze sobą do Iraku, kiedy postanowił wstąpić w szeregi bojowników ISIS.

Moja matka nawet nie wie, że tu jestem - mówi z kolei 27-letnia Francuzka pochodzenia algierskiego. Utrzymuje, że mąż zmusił ją, by mu towarzyszyła w drodze z Francji przez Turcję do Syrii, gdzie dołączył do ISIS. Trzy miesiące temu urodziła córeczkę. W czerwcu podczas walki o Tal Afar od wybuchu pocisku artyleryjskiego zginął jej 5-letni synek. Jej mąż został zabity w Mosulu. W obozie nie zna nikogo. Jest sama z niemowlęciem na ręku i chciałaby wrócić do domu. 

Minister spraw wewnętrznych Iraku oświadczył, że rząd będzie negocjował z poszczególnymi ambasadami warunki powrotu kobiet i ich dzieci do poszczególnych krajów. Nie możemy przetrzymywać ich tu w nieskończoność - powiedział.

Jednak przedstawiciele państw zachodnich obawiają się powrotu do swoich krajów zradykalizowanych żon bojowników ISIS, których po upadku kalifatu są setki jeśli nie tysiące.

(j.)