Niemiecki rząd podjął decyzję o udziale Bundeswehry w kampanii militarnej przeciwko Państwu Islamskiemu w Syrii - poinformował rzecznik tego rządu Steffen Seibert. Ma to być wyraz solidarności Berlina z Paryżem po niedawnych krwawych zamachach terrorystycznych we francuskiej stolicy. Za Oceanem z kolei szef Pentagonu Ash Carter poinformował, że USA wysyłają do walki z ISIS w Iraku nowe "specjalistyczne siły ekspedycyjne", a także są gotowe do zwiększenia obecności swych sił specjalnych w Syrii. Równocześnie jednak podkreślił m.in., że "świat też musi robić więcej".

Niemiecki rząd podjął decyzję o udziale Bundeswehry w kampanii militarnej przeciwko Państwu Islamskiemu w Syrii - poinformował rzecznik tego rządu Steffen Seibert. Ma to być wyraz solidarności Berlina z Paryżem po niedawnych krwawych zamachach terrorystycznych we francuskiej stolicy. Za Oceanem z kolei szef Pentagonu Ash Carter poinformował, że USA wysyłają do walki z ISIS w Iraku nowe "specjalistyczne siły ekspedycyjne", a także są gotowe do zwiększenia obecności swych sił specjalnych w Syrii. Równocześnie jednak podkreślił m.in., że "świat też musi robić więcej".
Niemiecki rząd zdecydował o zaagażowaniu w operację przeciwko ISIS do 1200 żołnierzy i m.in. sześciu myśliwców Tornado /CARSTEN REHDER /PAP/EPA

Warunkiem przystąpienia Niemiec do koalicji przeciwko ISIS jest uprzednia zgoda Bundestagu. Parlament rozpocznie dyskusję nad wnioskiem rządu w tej sprawie w środę, a imienne głosowanie zaplanowano na piątek. Ze względu na ogromną przewagę koalicji rządowej CDU, CSU i SPD zgoda uważana jest jednak za przesądzoną. Mandat ma być ograniczony do jednego roku.

Niemcy wesprą operację przeciwko Państwu Islamskiemu w Syrii, wysyłając myśliwce Tornado w wersji rozpoznawczej, co najmniej jeden samolot-cysternę, a także okręt, który wejdzie w skład eskorty francuskiego lotniskowca "Charles de Gaulle". Zamierzają też wykorzystać informacje z rozpoznania satelitarnego.

Rzecznik niemieckiego rządu powiedział dziennikarzom, że celem operacji jest "powstrzymanie terrorystycznej działalności ISIS" i wsparcie Francji, Iraku i międzynarodowej koalicji w walce z dżihadystami z Państwa Islamskiego. ISIS stanowi zagrożenie dla pokoju na świecie i bezpieczeństwa międzynarodowego ze względu na swoją radykalno-salaficką ideologię, gloryfikującą przemoc i zamachy terrorystyczne - zaznaczył.

Przedstawiciel resortu obrony wyjaśnił, że mandat przyjęty przez rząd przewiduje udział w operacji maksymalnie 1200 żołnierzy. Według jego słów, w kampanii uczestniczyć będzie sześć maszyn Tornado - mają wejść do akcji od początku stycznia. Główną bazą niemieckich żołnierzy będzie Incirlik w Turcji.

Na sfinansowanie operacji przeciwko ISIS rząd zarezerwował w budżecie na przyszły rok 134 miliony euro. Łączne koszty niemieckiego zaangażowania, obejmujące także udział w działaniach w Mali, opiewają na 360 milionów euro.

Uzasadniając w ostatni czwartek decyzję o wsparciu Francji, kanclerz Angela Merkel określiła planowany udział Bundeswehry w operacji przeciwko ISIS jako "niezbędną decyzję w walce z terroryzmem". Podkreślała, że nie wolno biernie patrzeć na umacnianie się Państwa Islamskiego. Za niezbędną uznała "rozsądną równowagę" między operacją militarną i politycznym procesem mającym na celu rozwiązanie kryzysu syryjskiego.

Dla operacji wojskowej przeciwko Państwu Islamskiemu nie ma mandatu Narodów Zjednoczonych. W niemieckich kołach rządowych panuje przekonanie, że uzyskanie takiego mandatu jest nierealne z uwagi na postawę Rosji. W uzasadnieniu decyzji o włączeniu się do działań przeciwko ISIS rząd w Berlinie powołuje się na prawo do samoobrony zapisane w Karcie Narodów Zjednoczonych (art. 51) i na Traktat z Lizbony przewidujący obowiązek wsparcia militarnego.

Niemcy wykluczają udział w walkach z ISIS sił lądowych.

Nie ma jednomyślności

Klub parlamentarny Lewicy rozważa możliwość zaskarżenia decyzji rządu do Trybunału Konstytucyjnego. Szef klubu Dietmar Bartsch powiedział agencji dpa, że zdaniem ekspertów decyzja o udziale Bundeswehry nie ma prawnego uzasadnienia. Niewykluczone, że do skargi przyłączą się Zieloni.

Kontrowersje budzi ponadto sprawa ewentualnej czasowej współpracy z wojskami rządowymi prezydenta Syrii Baszara el-Asada. Minister obrony Ursula von der Leyen nie wyklucza takiej kooperacji w okresie przejściowym. Szef komisji spraw zagranicznych Bundestagu Norbert Roettgen powiedział natomiast, że nie można zwalczać "terroryzmu islamskiego za pomocą terroryzmu państwowego".

Szef Pentagonu zapowiada więcej sił specjalnych USA w walce z ISIS

Również we wtorek szef Pentagonu Ash Carter poinformował, występując przed komisją sił zbrojnych Izby Reprezentantów, że USA już wysyłają do Iraku nowe "specjalistyczne siły ekspedycyjne", by wspierać Irakijczyków i Kurdów, walczących w terenie z dżihadystami z ISIS. Te siły specjalne z czasem będą w stanie przeprowadzać więcej akcji, uwalniać zakładników, zbierać informacje wywiadowcze i łapać liderów ISIS - podkreślił. Nie podał jednak żadnych szczegółowych danych. Przypomniał jedynie, że w Iraku przebywa już w sześciu różnych miejscach 3,5 tysiąca amerykańskich żołnierzy.

Szef Pentagonu dodał ponadto, że z czasem siły specjalne USA powinny być w stanie "przeprowadzać samodzielne operacje" przeciwko ISIS także w Syrii. Zapewnił przy tym, że USA są gotowe zwiększyć obecność swych sił specjalnych także w tym kraju, o ile znajdą tam więcej zmotywowanych partnerów do walki z ISIS w terenie. Tam, gdzie pojawią się nowe okoliczności, by je (siły specjalne) wzmocnić, jesteśmy gotowi to zrobić - powiedział.

Carter wielokrotnie podkreślał jednak, że te dodatkowe wysiłki USA, zarówno w Syrii, jak i Iraku, są uzależnione od postępu w walce z Państwem Islamskim lokalnych sił, które są, jego zdaniem, "jedynymi, które mogą zapewnić trwałe zwycięstwo" nad ISIS. Będziemy próbować wszystkiego, co działa. Ale musimy znaleźć siły lokalne gotowe i zmotywowane do walki. Takie siły są trudne do znalezienia, ale istnieją - powiedział szef Pentagonu. Jeśli będą robić więcej, to i my gotowi jesteśmy zrobić więcej - dodał.

Równocześnie - zapewniając, że USA zintensyfikują swą walkę z ISIS, by "ostatecznie zniszczyć" tę dżihadystyczną organizację - Carter podkreślał, że "świat też musi robić więcej". Apelował o większe wysiłki zwłaszcza ze strony Turcji i Arabii Saudyjskiej. Zauważył, że Rijad - choć przyłączył się do międzynarodowej koalicji, która prowadzi bombardowania pozycji ISIS w Syrii i Iraku - to ostatnio bardziej koncentruje się na wojnie w Jemenie. Stwierdził również, że "nadszedł czas, by także Rosja stanęła po odpowiedniej stronie tego konfliktu".

Carter podkreślił ponadto, że celem strategii wojskowej jest "przygotowanie warunków do rozwiązania politycznego" wojny domowej w Syrii, czemu - jak zaznaczył - służą prowadzone w Wiedniu negocjacje USA z międzynarodowymi partnerami. Podkreślił, że to jedyny sposób, by zapobiec powstaniu w przyszłości organizacji podobnej do Państwa Islamskiego.

Występujący z Carterem przewodniczący kolegium szefów sztabów sił zbrojnych USA Joseph Dunford powiedział natomiast kongresmenom, że w Iraku i Syrii walczy obecnie od 20 do 30 tysięcy bojowników ISIS - zastrzegł jednak, że są to tylko szacunki.

Republikanie w Kongresie ostro krytykują strategię walki z Państwem Islamskim, przyjętą przez administrację Baracka Obamy. Niektórzy - jak senatorowie John McCain czy ubiegający się o nominację partii w wyborach prezydenckich Lindsey Graham - apelują o wysłanie do Iraku i Syrii 20 tysięcy żołnierzy sił lądowych. Opcję tę jednak jak dotąd kategorycznie wyklucza prezydent Obama.

(edbie)