Dotychczasowy przebieg strajku nauczycieli nie pozwala optymistycznie myśleć o rozwoju wydarzeń. Czekając na piątkowy okrągły stół ws. sytuacji w oświacie powinniśmy mieć świadomość, że wiązanie z nim nadziei na rozwiązanie problemów to naiwność na własne życzenie.

Trwający już od ponad dwóch tygodni strajk nauczycieli nie został dotąd przełamany i niewiele wskazuje na to, że cokolwiek, poza wolą samych strajkujących, może go zatrzymać. Regularnie powtarzające się fiaska rozmów w Radzie Dialogu wyraźnie świadczą o tym, że porozumienie w tym formacie jest niemożliwe. Nie ustępuje zarówno rząd, któremu udało się jakoś przebrnąć przez trudne momenty egzaminów gimnazjalnych i ósmoklasistów, jak nauczyciele, którzy z tego samego powodu teraz już nie mają właściwie nic do stracenia.

Trwa pat

Wyjścia z niego upatrujemy w bliżej nieokreślonych co do zakresu i upoważnień uczestników obradach tzw. okrągłego stołu, poświęconych sytuacji w oświacie. Już brak jasności w tych sprawach każe się zastanowić nad celowością takiego spotkania. Okrągły stół, który pamiętamy sprzed trzech dekad, był wcześniej przygotowywany przez kilka miesięcy. Na ten oświatowy, piątkowy, zaproszenia wysłano tydzień wcześniej, a i dziś nie jest jasne kto i w jakim charakterze się tam spotka, jak będą zorganizowane obrady, kto z kim i w jakich grupach będzie rozmawiał. To nie wróży powodzenia temu przedsięwzięciu.

Rząd przeczekuje

Organizujący spotkanie rząd nie próbuje nawet wyjaśniać o co chodzi. Wiemy jedynie, że termin obrad wyznaczono na dzień, kiedy powinna już być dokończona klasyfikacja przyszłych maturzystów, to zaś oznacza wyłączenie z obrad kwestii matur. Jakiekolwiek rozstrzygnięcie poza narzuconym przez rząd (przez dotyczącą matur zmianę przepisów np.) będzie już wtedy niewykonalne.

Rząd wyraźnie gra na czas, ze świadomością, że jeszcze kilka tygodni strajku, po przebrnięciu przez okres egzaminów - niewiele może już pogorszyć. Plany zajęć już są zakłócone, zaległości i tak będą zmuszeni nadrabiać sami nauczyciele.

Wola porozumienia się z nauczycielami w sprawach dla nich istotnych, gdyby istniała - mogłaby zostać zrealizowana bez okrągłego stołu. A sam okrągły stół nauczycielskich postulatów dotyczył nie będzie. Rząd nie musi tego nawet mówić - strajkujący wiedzą o tym i bez tego.

Nauczyciele trwają w proteście

Strajkujący, których rząd po prostu przetrzymuje, pójdą na te obrady - bo też co innego mieliby zrobić? Strajkują, nie prowadzą zajęć, mają swoje oczekiwania - ich udział w okrągłym stole jest naturalny. Dobrym posunięciem z ich strony było podjęcie próby wciągnięcia w rozmowy prezydenta i pierwszej damy. Mogło się to skończyć pozyskaniem istotnego wizerunkowo sojusznika, najwyraźniej jednak ta próba się nie powiodła.

Nie mogło zaś skończyć się powodzeniem utrzymanie jedności protestujących związkowców. Nauczyciele z Solidarności wyłamali się z niej nikogo nie zaskakując i nikogo do swojej postawy nie przekonując. Kompletny obraz tego aspektu strajku uzyskuje się wraz z wiedzą, że cała Solidarność Piotra Dudy, nie tylko oświatowa, ale wszystkich branż, liczy dziś mniej członków niż mamy w Polsce nauczycieli.

Prezydent odstawiony na bok

Andrzej Duda kolejny raz został przez rządzących zignorowany. Propozycja jego swoistego patronatu nad okrągłym stołem przez zorganizowanie obrad w Belwederze - mniej lub bardziej elegancko została odrzucona. Pierwsza dama, według nieoficjalnych doniesień, zakulisowo wspierająca nauczycieli rozmowami z prezesem Kaczyńskim i premierem Mazowieckim - nic nie wskórała. Trudno się dziwić, że Pałac Prezydencki nie eksponuje tak zakończonej swojej działalności - sukces to raczej nie był. Nie tylko dlatego, że prezydent nie jest żadnym faktycznym ośrodkiem władzy w sprawach oświaty.

Kiedy przyjrzymy się tym motywacjom i sytuacji poszczególnych uczestników obrad nie da się przekonująco twierdzić, że okrągły stół cokolwiek da. Notabene żeby dał - powinien potrwać kilka tygodni, to zaś oznaczałoby że jakiekolwiek uzgodnienie zapadłoby zapewne już w czasie wakacji.

Zarówno jednak brak sukcesu, jak mało prawdopodobny, choć niewykluczony przecież sukces okrągłego stołu oznaczają jedno - krytyczny będzie dopiero moment rozpoczęcia zajęć przyszłego roku szkolnego.

Wrzesień - zaległości i tłok

Nawet bez trwającego właśnie strajku nauczycieli tegoroczny wrzesień zapowiadał się w szkołach dość koszmarnie. Spiętrzenie w szkołach średnich dwóch roczników w jednym i inne skutki tak dobrze według minister Zalewskiej przygotowanej reformy edukacji były nieuniknione od dawna.

Powinniśmy do tego dołożyć konieczność nadrobienia przez szkoły zaległości, jakie właśnie powstają, nieuchronnie, od kilku tygodni, z powodu trwającego strajku.

Nie możemy też wykluczyć, że ogłoszony jako bezterminowy strajk nauczycieli przetrwa wakacje. Skoro rząd mógł przetrwać krytyczne momenty egzaminów i przetrzymać w ten sposób nauczycieli, to i nauczyciele mogą przetrwać wakacje i w nowy rok szkolny wejść kontynuując akcję strajkową.

Nie odbyłyby się wtedy posiedzenia rad pedagogicznych, przygotowujących zajęcia. Nie powstałyby plany lekcji. Nie byłoby zajęć, realizacji podstawy programowej. Praktycznie nie zacząłby się rok szkolny rozumiany jako proces edukacji.

Czy taki rozwój wydarzeń jest brany pod uwagę jako jedno z możliwych następstw okrągłego kantu?