​"Osoba, która pomimo wezwań do odsunięcia się od policyjnego szyku, celowo nadal się zbliża i nagle wyciąga rękę z jakimś przedmiotem przed twarz policjanta, może być odebrana jako zagrożenie" - tak stołeczna policja tłumaczy wczorajszy incydent, do którego doszło podczas Strajku Kobiet. Posłanka KO Barbara Nowacka została spryskana gazem, mimo że pokazywała funkcjonariuszowi swoją legitymację poselską.

W sobotę odbyły się kolejne protesty organizowane przez Strajk Kobiet. Manifestujący wyrażają swój sprzeciw wobec decyzji Trybunału Konstytucyjnego, który uznał przepis o aborcji ze względu na wady płodu za niekonstytucyjny.

Podczas marszu w Warszawie manifestujący byli blokowani przez policję. Funkcjonariusze użyli w pewnym momencie gazu łzawiącego. Jedną z osób poszkodowanych była posłanka Koalicji Obywatelskiej Barbara Nowacka. Na zdjęciach ze zdarzenia widać, że pokazywała policjantowi swoją legitymację poselską.

Rzecznik komendanta stołecznego policji Sylwester Marczak powiedział na konferencji, że policja analizuje filmy z miejsca zdarzenia. Wskazał, że posłanka "wpychała legitymację w twarz policjanta" i z tej perspektywy funkcjonariusz "nie miał możliwości zobaczyć, co pani poseł pokazała".

Interwencja poselska nie polega na tym, by utrudniać działania policji. Zachęcamy by posłowie rejestrowali to, co robią policjanci i zgłaszali ewentualne łamanie prawa - mówił Marczak.

Także na profilu policji na Twitterze pojawiło się kilka wpisów tłumaczących zdarzenie z perspektywy funkcjonariuszy.

Najpierw liczne komunikaty o opuszczenie przez posłów i senatorów miejsca prowadzenia działań przez zwarte pododdziały przywracające naruszony przez protestujących porządek prawny. Chodziło o blokowanie trasy szybkiego ruchu i łamanie zapisów ustawy Prawo o ruchu drogowym - napisano.

Policja opublikowała także nagranie, na którym - według policji - widać jak Nowacka ignoruje wezwania policjantów i pcha się w szyk, wyciągając rękę "przed samą twarz jednego z nich".

Policjanci nie przebywają z politykami na co dzień i nie muszą znać każdego z nich. Osoba, która pomimo wezwań do odsunięcia się od policyjnego szyku, celowo nadal się zbliża i nagle wyciąga rękę z jakimś przedmiotem przed twarz policjanta, może być odebrana jako zagrożenie - pisze policja.

Funkcjonariusze relacjonują, że policjant "użył ręcznego miotacza gazu krótko" wyłącznie wobec Nowackiej, która ich zdaniem "sprawiała wrażenie, że chce przedostać się przez kordon".

Policja zaznacza, że policjanci nie używają gazu "bez powodu" i celem nie było świadome naruszenie nietykalności osoby z immunitetem poselskim. Było zwykłym odruchem na świadome działanie obcej osoby, której zachowanie zostało odebrane jako potencjalna próba przerwania utworzonego szyku - napisano. 

Policja opublikowała także inne nagranie z soboty. Widać na nim, jak funkcjonariusze ciągną posłankę Lewicy Agnieszkę Dziemianowicz-Bąk. Kiedy jednak dowiadują się, że jest osobą objętą immunitetem, to zostawiają ją w spokoju.