Ocaleni z Holokaustu protestowali przed polską ambasadą w Izraelu. Na teren placówki weszła cześć demonstrantów, którzy sprzeciwiają się nowelizacji ustawy o IPN. Polski resort dyplomacji stara się tonować nastrój i nie traktować tego zdarzenia jako incydentu.

Przed ambasadę przyszło od 30 do 50 osób. MSZ przyznaje, że część z kilkudziesięciu protestujących - po zakończeniu protestu - weszło na parking. Poproszeni przez policję, mięli błyskawicznie opuścić ten teren. 

Z tego co usłyszał reporter RMF FM w MSZ wynika, że dyplomaci raczej nie odbierają tego jako celowego naruszenia terytorium ambasady. Resort dodatkowo podkreśla, że "protesty są czymś naturalnym w państwach demokratycznych i nie zamierzamy ograniczać prawa do wyrażania poglądów".

Przypomnijmy, że w Polsce nie odbył się protest przed ambasadą Izraela. Zablokował go wojewoda wydając decyzję o zamknięciu ulic przy placówce.

Zgodnie z nowelizacją ustawy o IPN, którą podpisał prezydent, każdy kto publicznie i wbrew faktom przypisuje polskiemu narodowi lub państwu polskiemu odpowiedzialność lub współodpowiedzialność za zbrodnie popełnione przez III Rzeszę Niemiecką lub inne zbrodnie przeciwko ludzkości, pokojowi i zbrodnie wojenne - będzie podlegał karze grzywny lub pozbawienia wolności do lat trzech. Taka sama kara grozi za "rażące pomniejszanie odpowiedzialności rzeczywistych sprawców tych zbrodni".

Nowelizacja wywołała kontrowersje m.in. w Izraelu, USA i na Ukrainie. Krytycznie odniosły się do niej władze Izraela. Ambasador Anna Azari podczas obchodów 73. rocznicy wyzwolenia byłego niemieckiego obozu Auschwitz zaapelowała o zmianę nowelizacji. Podkreśliła, że "Izrael traktuje ją jak możliwość kary za świadectwo ocalałych z Zagłady". Amerykański Departament Stanu zaapelował do Polski o ponowne przeanalizowanie nowelizacji ustawy o IPN z punktu widzenia jej potencjalnego wpływu na zasady wolności słowa i "naszej zdolności do pozostania realnymi partnerami".

(m)