„Jest to nowa funkcja, jakieś nowe doświadczenie, coś, na co człowiek liczył całe życie” – mówi o funkcji chorążego olimpijskiej reprezentacji Polski bobsleista Dawid Kupczyk. „Chcemy powalczyć. Nie poddamy się. Mimo słabych wyników, mimo że nie mamy sprzętu - będziemy walczyć” – dodaje w rozmowie z wysłannikiem RMF FM do Soczi Maciejem Jermakowem.

Maciej Jermakow: W związku z tym, że pan jest chorążym to czuje pan jakiś większy stres, czy może jest większa ekscytacja?

Dawid Kupczyk, bobsleista, chorąży polskiej reprezentacji na igrzysk w Soczi: Jest to nowa funkcja, jakieś nowe doświadczenie, coś, na co człowiek liczył całe życie.

A jeżeli chodzi o sprawy czysto sportowe? Bobsleistom chyba w Polsce nie żyje się lekko?

Nie, nie żyje się nam lekko. Brakuje pieniędzy, to się odbija na sprzęcie, na przygotowaniach, generalnie na wszystkim.

Można usłyszeć takie głosy polityków, że po co budować tor dla bobsleistów, skoro to tylko kilku zapaleńców, a lepiej przeznaczyć pieniądze na inne, popularne dyscypliny.

No tak. Budujemy boiska piłkarskie a polska piłka leży. Może byłoby trzeba zająć się innymi dyscyplinami, właśnie takimi, jak nasza, gdzie jest droga otwarta dla wszystkich. Ja jestem zdania, że ciężko jest wybudować tor w Polsce. Na pewno przydałby się do szkolenia młodzieży. Trzeba zaczynać od małego. Młodzież musi się gdzieś szkolić. Inaczej nie ma możliwości uzyskiwać dobrych wyników.

Jakie jest najmilsze wspomnienie tych igrzysk olimpijskich, na których pan już był?

Są różne anegdoty, ale nie za bardzo wypada o nich mówić. Kolega kiedyś opowiedział, że ktoś coś zrobił, a w gazecie napisano, że to on. Wszyscy się z tego śmialiśmy. To akurat było na igrzyskach w Turynie.

Jakie nadzieje wiąże pan ze startem w Soczi?

Chcemy powalczyć. Nie poddamy się. Mimo słabych wyników, mimo że nie mamy sprzętu - będziemy walczyć. Łudzę się, że powinniśmy wejść w dziesiątkę - zobaczymy. Jeżeli pogoda dopisze, będziemy mieli niezły start to może, może...