Kaukascy partyzanci chcą popsuć igrzyska olimpijskie w Soczi z nienawiści do rosyjskiego prezydenta Władimira Putina. Mają jednak także inny powód. Postanowiono je urządzić w miejscu, gdzie 150 lat temu dokonała się zagłada Czerkiesów.

Soczi, położone na czarnomorskim przedgórzu Kaukazu, jeszcze 150 lat temu było krajem plemion czerkieskich. Rosja sięgnęła po te ziemie, by rozszerzyć swoje imperium i nie dopuścić tam równie zaborczych sąsiadów z południa - Persji i Turcji.

Rozpoczęty jeszcze przez Iwana Groźnego rosyjski podbój Kaukazu zakończył się dopiero wiosną 1864 roku. Terytorium obecnego Soczi zostało zajęte przez Rosjan w 1838 roku. Ostatnim akordem tego podboju była rozegrana 21 maja zwycięska bitwa z Czerkiesami i triumfalna parada wojskowa w wiosce Krasnaja Polana.

Wtedy nosiła ona jeszcze czerkieską nazwę Kbaade. Okazała się ostatnią redutą w kaukaskiej wojnie, a Czerkiesi ostatnimi przeciwnikami, którzy stanęli na drodze Rosjan.

Władcy Kremla podporządkowali sobie wcześniej Zakaukazie i Krym, a w środku podbitych ziem wciąż bronili się górale z Kaukazu - Wajnachowie (Czeczeni, Ingusze, Awarowie, Darginowie i inne ludy dagestańskie) ze wschodu i Czerkiesi na zachodzie i czarnomorskim przedgórzu.

Nawet kiedy w 1959 roku, po trwającej ćwierć wieku wojnie, Rosjanom udało się wziąć do niewoli awarskiego imama Szamila, przywódcę kaukaskiego powstania, Czerkiesi wciąż pozostawali nieujarzmieni i wierzyli, że przed zakusami Kremla obronią ich Turcy i Brytyjczycy.

Ale sojusznicy podburzający Czerkiesów przeciwko Rosji nie przyszli im z pomocą, a za opór przeciwko Kremlowi kaukascy górale zapłacili niemal zagładą. Liczba Wajnachów zmniejszyła się prawie o połowę, dlatego też imam Szamil zdecydował się na kapitulację. Czerkiesi zaś zostali niemal wybici do nogi.

Historycy z czerkieskiej diaspory twierdzą, że w wyniku wojny i stosowanej przez Rosjan taktyki spalonej ziemi zginęło półtora miliona Czerkiesów, prawie dwa miliony zostało wygnanych do Turcji i na Bliski Wschód, a ich ziemie car oddał słowiańskim osadnikom. Dziś Czerkiesi stanowią w swojej ojczyźnie najwyżej dziesiątą część ludności i w olimpijskich przewodnikach dla cudzoziemców nie są nawet nazywani rdzennymi mieszkańcami.

Soczi kojarzy im się z klęską i upokorzeniem

Już kiedy w 2007 roku Międzynarodowy Komitet Olimpijski wybrał Rosję i Soczi na miejsce zimowych igrzysk, czerkieska diaspora zatrzęsła się z oburzenia. Zawody, które Putin chce przemienić w dowód potęgi państwa, którym rządzi, mają zostać rozegrane w miejscu, które Czerkiesom kojarzy się z klęską, upokorzeniem i żałobą. Nie urządzajcie igrzysk na naszych cmentarzach - pisali przywódcy czerkieskiej diaspory, którzy od lat bezskutecznie domagają się od Rosji przyznania, że dopuściła się na Czerkiesach ludobójstwa.

Najbliżej tego był prezydent Rosji Borys Jelcyn (1991-99), któremu po rozpadzie Związku Radzieckiego przypadło przepraszanie za wszystkie krzywdy wyrządzone przez Kreml na przestrzeni wieków. W 1994 roku Jelcyn przyznał, że walka kaukaskich górali z rosyjskim carem była sprawiedliwa. Ale Rosja nigdy nie przyznała się do ludobójstwa.

Zobacz również:

Tragedii Czerkiesów nie uznało też za ludobójstwo żadne z państw z wyjątkiem Gruzji, która w 2011 roku zrobiła to przede wszystkim z zemsty na Rosji (Tbilisi nie uznało ludobójstwa Ormian w Turcji) za przegraną z wojnę z 2008 roku i uznanie przez Kreml niepodległości zbuntowanych gruzińskich prowincji - Abchazji i Południowej Osetii. Abchazi też są zaliczani do ludów czerkieskich.

2014 - rok żałoby

Wybór Soczi na miejsce igrzysk przywódcy czerkieskiej diaspory uznali za dobrą okazję, by przypomnieć o swoich pretensjach i krzywdach. Żądali przeniesienia imprezy do innego miasta w Rosji, wzywali świat do bojkotu zawodów, jeśli przed ich rozpoczęciem Kreml choćby nie przeprosi Czerkiesów za zgotowany im los, ogłosili też rok 2014 rokiem żałoby.

Bez skutku. Nikt nie zbojkotuje igrzysk w Soczi z powodu Czerkiesów. Nawet Gruzja postanowiła wysłać zawodników na zawody, których główną areną stanie się właśnie Krasnaja Polana.

Przywódcy czerkiescy z Kaukazu i diaspory odżegnują się od zbrojnej rebelii toczącej się w kaukaskich górach pod sztandarami dżihadu. Ale to właśnie dżihadyści z kaukaskiego emiratu, dowodzeni przez czeczeńskiego emira Doku Umarowa (vel Doku Abu Osmana), grożą zamachami terrorystycznymi, by pomścić Czerkiesów i zepsuć igrzyska, godząc boleśnie Putina.

Partyzanci Umarowa, którzy w grudniu dokonali zamachów bombowych w Wołgogradzie, w zeszłym tygodniu wezwali Rosjan, by zbuntowali się przeciwko Putinowi i usunęli go z Kremla. W przeciwnym razie - zagrozili partyzanci emira - Rosjanie tylko do siebie będą mogli mieć pretensje, gdy w ich miastach nadal wybuchać będą podkładane przez zamachowców bomby.

(MRod)