Jeśli biało-czerwoni myślą o sukcesie na siatkarskich mistrzostwach Europy, muszą wygrać grupowe spotkanie z Finlandią. Po porażce 0:3 z Serbią kibice mają prawo się czuć zaniepokojeni. Polacy wciąż grają poniżej oczekiwań, ale Bartosz Kurek w rozmowie z RMF FM uspokaja – czujemy się mocni, a mistrzostwach Europy zajdziemy do strefy medalowej.

Jeśli biało-czerwoni myślą o sukcesie na siatkarskich mistrzostwach Europy, muszą wygrać grupowe spotkanie z Finlandią. Po porażce 0:3 z Serbią kibice mają prawo się czuć zaniepokojeni.  Polacy wciąż grają poniżej oczekiwań, ale Bartosz Kurek w rozmowie z RMF FM uspokaja – czujemy się mocni, a mistrzostwach Europy zajdziemy do strefy medalowej.
Bartosz Kurek /Andrzej Grygiel /PAP

Jan  Kałucki, RMF FM: Alfred Hitchcock mówił: "film powinien zaczynać się od trzęsienia ziemi, potem zaś napięcie ma nieprzerwanie rosnąć". Mistrzostwa Europy zakończą się dla nas happy endem, bo trzęsienie ziemi w postaci porażki z Serbią już było?

Bartosz Kurek: Sam chciałbym wiedzieć, jak to się wszystko skończy. Zaczęło się rzeczywiście średnio, choć długimi fragmentami graliśmy na równi z Serbami. Niestety, w decydujących momentach rywale pokazali, że są minimalnie lepsi. To już historia. Mam nadzieję, że jeszcze zagramy z Serbami, bo to by oznaczało, że zajdziemy gdzieś wysoko. Powiem więcej - ten zespół nie skończy na ćwierćfinale, czy wcześniej.

Wróćmy jednak do meczu z Serbami. To my popełnialiśmy za dużo błędów, czy może przeciwnicy byli poza zasięgiem?

Myślę, że to była kombinacja tych dwóch czynników. Było dużo błędów, pomyłek, sporo niepewności, ale były też pozytywne rzeczy. 

Na przykład?

Myślę, że dobrze zagraliśmy w obronie. Szwankował nasz blok, to sprawiło, że nie nałożyliśmy na Serbów żadnej presji. Udawało nam się wyciągnąć kilka piłek i skonstruować parę kontrataków, ale myślę, że jak poprawimy grę blokiem to będziemy jeszcze lepsi.

Wiele osób mówiło, że mecz z Serbami było "małym finałem". Czwartkowe spotkanie może zadecydować o miejscu w grupie, a następnie o pozycji w drabince. Do meczów w Trójmieście podejdziecie z podniesioną głową, czy ze swego rodzaju sportową złością, bo mecz z Finlandią musicie wygrać.

Myślę, że ci, którzy już ustalili kolejność w grupie, muszą trochę wziąć na wstrzymanie, ponieważ zarówno Finlandia, jak i Estonia potrafią zagrać dobrą siatkówkę. Musimy być bardzo uważni i przygotowani na trudne spotkanie, a czy podejdziemy z podniesioną głową.... myślę, że tak! Ciężko pracowaliśmy, aby tu być i reprezentować Polskę. Dajemy z siebie wszystko. Dwa dni temu to nie wystarczyło, ale ja jestem i tak zbudowany tym, że walczyliśmy do końca. Oby tak dalej.

Wypełniony PGE Narodowy robił wrażenie?

Jak najbardziej. Nie grałem na nim trzy lata temu, kiedy organizowaliśmy mistrzostwa świata, dlatego jestem szczęśliwy, że mogłem to przeżyć. To było wyzwanie zarówno mentalne, jak i sportowe. Zapamiętam do końca życia moment, w którym wychodziłem na płytę stadionu i widziałem tych wszystkich kibiców. To było coś pięknego.

Mogę cię zapewnić, że w ERGO Arenie będzie równie głośno.

Mam nadzieję, że wyniki będę jednak odrobinę lepsze.

(mn)