Czas skończyć z "Polską B" - mówił na konwencji swej partii szef Sojuszu Leszek Miller. SLD idzie do wyborów samorządowych z programem przywrócenia godności Polsce "za rogatkami wielkich miast".

Zobacz również:

Miller przypomniał, że w Polsce to samorząd jest największym dysponentem pieniędzy publicznych, ponieważ wydaje "aż 45 proc. środków publicznych przeznaczonych na zaspokajanie potrzeb obywateli".

SLD idzie do wyborów z programem przywrócenia godności Polsce za rogatkami wielkich miast. Nasz cel to skończyć ze zróżnicowaniem, skończyć z "Polską B", odesłać ten podział na śmietnik historii - oświadczył lider SLD.

Chcemy Polski, gdzie dystans między wsią a miastem ulega zmniejszeniu, gdzie gospodarze mogą sprzedawać plony swojej pracy na wschód i zachód, gdzie dawne miasta wojewódzkie zamiast się wyludniać, zmniejszą dystans do największych metropolii. Jesteśmy zwolennikami rozwoju równomiernego, a nie rozwoju dokonywanego tylko w kilku największych metropoliach - powiedział Miller.

Premier Kopacz powiedziała niedawno, że politycy odwrócili się od społeczeństwa. Pani premier, nas proszę do tego nie mieszać - stwierdził też szef Sojuszu.

Jak mówił, rząd obciąża samorządy kolejnymi zadaniami, nie przekazując im pieniędzy, co pogarsza ich finansową kondycję.

Podkreślił, że SLD jest zwolennikiem dalszej decentralizacji funkcji państwa i finansów publicznych, ale w myśl zasady: tyle odpowiedzialności samorządu za zadania zlecone, ile pieniędzy przekazanym samorządom na te zadania z budżetu.

Postulujemy, by przywrócić finansowanie poziomu samorządów z 2004 roku, czyli oddać samorządom zabrane w ostatnich latach 8 mld zł rocznie - oświadczył. 

SLD chce decentralizacji

Jak mówił, SLD jest też zwolennikiem decentralizacji, rozumianej jako przenoszenie z Warszawy różnych instytucji rządowych i publicznych. Warszawa jest piękna i wielka, ale czy musi tutaj być każdy urząd centralny? - pytał.  

Chcemy, by w Polsce było: mądrze, zdrowo, bezpiecznie i samorządnie - powiedział, nawiązując do czterech filarów programu samorządowego Sojuszu.  

Miller mówił, że obecnie w Polsce występuje "zagrożenie bezpieczeństwa socjalnego, a nie militarnego". Podkreślał też, że "Polska ma być gospodarna, a nie militarna". Postulował m.in. przeznaczanie 2 proc. PKB na rozwój technologii i badania naukowe. O sile współczesnego państwa nie decydują dywizje i liczba czołgów, ale jakość uniwersytetów, inwestycje w kapitał ludzki - przekonywał lider Sojuszu. 

"Wszystkim wahającym się mówię: możecie się do nas przyłączyć"

Miller podkreślał też, że "jest tylko jedna lista lewicy SLD-Lewica Razem". Idziemy szerokim frontem, nie wykluczamy nikogo, komu są bliskie wartości lewicy. Wszystkim wahającym się mówię: jeszcze nie jest za późno, możecie się do nas przyłączyć - oświadczył.

Mówię to też tym, którzy dziś są pełni wahań, bo uważają, że wierność jest ważną cechą w polityce. To prawda, ale wierność nie może oznaczać żebraczej akcesji do koalicji z PO i PSL. Jeśli nie chce żyrować 7 lat rządów koalicji konserwatywno-liberalnej, jeśli nie chcecie umizgiwać się do nowego rządu i ku zdumieniu wszystkich chwalić pod niebiosa ten rząd, to chodźcie z nami - apelował.  

Miller przedstawił też kandydatów Sojuszu na prezydentów miast; byli to m.in. Sebastian Wierzbicki - w Warszawie, Tomasz Trela - w Łodzi, Dorota Gruszka - w Lublinie, Jakub Kwaśny - w Tarnowie, Przemysław Koperski - w Bielsku-Białej, Dawid Krystek - w Szczecinie, Andrzej Różański - w Gdyni, Tomasz Garbowski - Opole, Beata Moskal-Słaniewska - Świdnica.  

Porozumienie SLD-Lewica razem podpisały we wrześniu m.in. SLD, Unia Pracy, Krajowa Partia Emerytów i Rencistów oraz przedstawiciele ponad 40 organizacji lewicowych i związków zawodowych. 

(mpw)