Do prawdziwej sensacji politycznej może dojść w Krakowie, jeżeli radny sejmiku wojewódzkiego z mandatu Platformy Obywatelskiej (ale nie będący członkiem tej partii) i dyrektor Krakowskiego Oddziału Instytutu Pamięci Narodowej doktor Marek Lasota zostanie kandydatem Prawa i Sprawiedliwości w wyborach prezydenta miasta.

Gdyby sam zainteresowany przyjął tę propozycję, mógłby liczyć na spore poparcie w elektoracie obu zwaśnionych partii, a mieszkańcy podwawelskiego grodu z pewnością nagrodziliby swoimi głosami kandydata przełamującego podziały, a przy tym niekonfliktowego i mającego dobrą opinię w Kurii Metropolitalnej, co ma w Krakowie ogromne znaczenie.

Ponieważ ani PO, ani PiS nie były w stanie wyłonić poważnego kandydata z własnych szeregów, próba sięgnięcia po osobę symbolizującą dawne tęsknoty wielu Polaków za zjednoczeniem centroprawicy musi budzić uznanie. Także życiorys dr Lasoty przemawia za nim jako za ponadpartyjnym kandydatem. Współzakładał Niezależnie Zrzeszenie Studentów, był posłem Porozumienia Centrum, jest autorem licznych publikacji naukowych, w tym bardzo poczytnej książki pt. "Donos na Wojtyłę" o działalności Służby Bezpieczeństwa wobec metropolity krakowskiego.
        
Jeżeli ta kandydatura zostanie ostatecznie zaakceptowana przez władze PiS (aczkolwiek nazbyt wyraziste poparcie ze strony Jarosława Kaczyńskiego może jej zaszkodzić w oczach licznego pod Wawelem elektoratu PO), to profesor Jacek Majchrowski może zacząć obawiać się o swoją kolejną reelekcję.

Dr Lasota już otrzymuje pierwsze wyrazy poparcia od krakowskich autorytetów, m.in. od księdza Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego, który użył na swoim blogu znaczącego argumentu:

"Jeżeli więc Krakowianie chcą, aby w 2016 r. Ojca Świętego Franciszka na Błoniach witał człowiek odwołujący się do wartości chrześcijańskich, a nie komunistycznych, winni wznieść się ponad dotychczasowe podziały."

Podpisuję się pod tymi słowami.