"Polska niepodległość jest zagrożona" - mówił Jarosław Kaczyński przed pomnikiem Józefa Piłsudskiego w Warszawie. W jego wystąpieniu na koniec Marszu Niepodległości w 30. rocznicę wprowadzenia stanu wojennego - dominowała teraźniejszość.

Rząd nie reprezentuje interesów Polaków

Prezes PiS mówił również, że obecny rząd nie reprezentuje interesów Polaków. Gdyby nie to chore państwo, nasz naród, znany z przedsiębiorczości parłby do przody jak Chiny. Bylibyśmy na czele Europy, na czele świata - mówił.

Kaczyński podkreślał także, że cena wprowadzenia stanu wojennego "była wielka i jest wielka, bo trwa po dziś dzień". Polska dzisiejsza byłaby inna, lepsza, silniejsza, bogatsza, gdyby nie 13 grudnia. To jest prawda i ta prawda jest wielkim oskarżeniem zarówno tych, którzy o 13 grudnia zdecydowali, przeprowadzili, ale także i tych, którzy już po roku 1989 nie chcieli tych czynów ukarać, tych wydarzeń pokazać, pokazać do końca całej prawdy o nich, nie chcieli wielkiego rozliczenia - podkreślił prezes PiS.

"Sikorski nie miał prawa do berlińskiego hołdu"

Trudno sobie wyobrazić sytuację groźniejszą niż ta, kiedy przedstawiciele władz demokratycznego państwa zaczynają składać hołdy innym państwom. Gdy dochodzi do tego, co polska publicystyka słusznie nazwała hołdem berlińskim, hołdem, do którego minister Sikorski nie miał żadnego prawa - mówił Kaczyński.

Na te słowa zebrani zareagowali okrzykami: "Hańba!". Tak proszę państwa to jest hańba. A jednocześnie nadużycie, złamanie konstytucji, czyn, którego nie da się wyjaśnić inaczej niż tylko dążeniem do załatwienia jakichś czysto partykularnych albo osobistych interesów. I na to nie wolno nam się zgodzić - mówił prezes PiS.