Prace przy ul. Chełmskiej i nad Wisłą wypełnią twórcom w stolicy ostatni dzień na planie "Miasta 44". Zdjęcia do filmu Jana Komasy o Powstaniu Warszawskim, trwające od maja, kończą się w środę. Reżyser podkreślił, że scenariusz konsultowano z uczestnikami Powstania. "Przeżyliśmy wspólnie wielką przygodę. Aktorów żegnamy oklaskami" - powiedział dziennikarzom Jan Komasa.

Premiera "Miasta 44" odbędzie się za rok, 70 lat po wybuchu Powstania. Obawy są. Reżyserska - jak mój film odbiorą widzowie. I druga, wykraczająca poza reżyserię - obawa kogoś, kto chce być fair wobec historii, wobec ludzi, o których opowiada, fair wobec całego zdarzenia. Opowiadam o wydarzeniu, w którym nie uczestniczyłem. Po drugie, dotykam pamięci tak wielu osób. Chciałbym, by to było uczciwe, prawdziwe, a jednocześnie - dotarło do współczesnej widowni - mówił autor "Miasta 44".

W internecie pojawiły się informacje, że niektórzy weterani powstania ocenili scenariusz filmu Komasy bardzo krytycznie. Zdaniem wiceprezesa Związku Powstańców Warszawskich Edmunda Baranowskiego ps. "Jur", w filmie nie powinna znaleźć się np. scena seksu; ponadto w języku powstańców w filmie obecne są według Baranowskiego wulgaryzmy.

W rozmowie z dziennikarzami Komasa podkreślał, że scenariusz konsultowany był z weteranami powstania i że twórca, w porozumieniu z powstańcami, poddawał go kilkakrotnie zmianom. Powstańcy znają ostateczny kształt scenariusza - zapewniał reżyser.

Jak powiedział, rozpoczynając zdjęcia, ekipa otrzymała od powstańców potwierdzenie, że ma wsparcie z ich strony, dzięki czemu reżyser zyskał poczucie bezpieczeństwa. Potrzebowaliśmy tego. Nie jest to potrzebne, żeby zacząć film. Można zignorować wszelkie glosy, robić swoje i najwyżej spotkać się z falą krytyki. Mnie jednak zależało, żeby było to bliskie prawdy i nie godziło w dobre imię powstańców - dodał.

Komasa poprosił weteranów nie tylko o włączenie się w prace nad kolejnymi wersjami scenariusza. Zaprosił ich również do udziału w filmie jako aktorów. W "Mieście 44" weterani wcielili się w cywilów - wystąpili w scenie rozgrywającej się w klasztorze, nakręconej we wtorek w Okuniewie koło Warszawy.

W filmie zagrały m.in.: Halina Jędrzejewska (ps. "Sławka", sanitariuszka w batalionie "Miotła" w zgrupowaniu "Radosław") i Daniela Ogińska (ps. "Pszczoła", harcerka Szarych Szeregów). Obie uczestniczki powstania powiedziały, że cieszą się, iż film o powstaniu jest realizowany i że dobrze układa im się współpraca z Komasą. Zastrzegły jednak, że zgłosiły pewne zastrzeżenia do scenariusza "Miasta44".

Uwagi ws. romansu przedstawionego w filmie

Halina Jędrzejewska zwróciła uwagę na rozbudowany wątek relacji między dziewczyną i chłopakiem. Według niej wątek ten powinien iść innym torem. Pokazałabym raczej przyjaźń, nawet rodzącą się miłość. Ale to byłoby bardzo dyskretne - podkreśliła. Opowiadając o uczuciowych relacjach między dziewczętami i chłopcami w powstaniu, wspominała: Na czym to polegało? Gdy dziewczyna zaczynała przyjaźnić się z chłopakiem, on pamiętał, że jeśli są razem po walce, to żeby o dziewczynie pomyśleć - żeby zdobyć dla niej na przykład trochę wody czy coś do zjedzenia. Objąć ją serdecznie, nawet przytulić. Mówiąc z kolei o relacjach pary w filmie, zaznaczyła: Wiem, że były próby pokazania, że: "przybiegli, gdzieś w kąt jakiś wpadli i się na siebie rzucili". Ja sobie w ogóle takich scen nie wyobrażam w czasie Powstania.

Wulgarnych słów myśmy nie używali. W scenariuszu filmu było troszkę takich słów, ale podobno to jest wykasowane - tak mi powiedziano - mówiła dalej Jędrzejewska.

Pytana, jak trudnym zadaniem dla młodego reżysera jest pokazać wydarzenia, od których upłynęło już niemal 70 lat, w których on sam nie brał udziału, oceniła, że jest to możliwe. Jeśli ktoś się do tego starannie przygotuje, jeśli ma relacje od ludzi, którzy przez to przeszli, te wydarzenia przeżyli. Mam nadzieję, że to będzie realistyczny obraz powstania warszawskiego. Mam nadzieję, że reżyser i autor scenariusza bardzo się starał, żeby to było bardzo bliskie prawdy. Trudno jest to odtworzyć, na pewno - podsumowała Jędrzejewska. Pytana, jak weterani traktowani są na planie przez młodą ekipę, podkreśliła: Spotyka nas tu serdeczność, opiekuńczość.

Dla weteranów realizacja filmu o Powstaniu Warszawskim to "miód na serce" - powiedziała Daniela Ogińska. Współpraca przebiega bardzo dobrze. Jan Komasa to szalenie miły człowiek - oceniła. My zupełnie inaczej to przeżywamy. Inaczej jest, gdy ludzie, którzy nie przeżyli powstania, muszą odgrywać pewne sceny, a inaczej jest, kiedy są ludzie, którzy powstanie przeżyli naprawdę - dodała.

Zmian wymgał język, jakim posługiwali się powstańcy

Ogińska również wspominała o korygowaniu scenariusza. Poprawek wymagało m.in. słownictwo powstańców; chodziło o to, by aktorzy w filmie mówili tak, jak młodzi Polacy w 1944 roku, a nie w taki sposób, jak młodzi współcześnie - tłumaczyła. Te języki to inny świat - powiedziała.

Jeśli potraktować film jako przekaz starszego pokolenia kierowany do pokolenia młodszego, to, co starsi chcieliby powiedzieć młodszym, to "przede wszystkim, że dbałość o narodowy interes Polski jest nakazem międzypokoleniowym" - mówiła Ogińska. Polskość trzeba ciągle podkreślać. Wszyscy, którzy w tym kierunku działają, mają specjalne zasługi. Polacy nie mogą zapomnieć, skąd się wywodzą, jaki jest nasz los, jakie mamy powinności wobec następnych pokoleń - powiedziała.

W nakręconej w Okuniewie we wtorek (czyli przedostatniego dnia prac zdjęciowych do "Miasta 44") scenie pokazano, jak cywile i powstańcy chronią się wspólnie w klasztorze. W filmie klasztor ten zlokalizowany jest na Starym Mieście.

Opowiadamy o ostatnich dniach Starego Miasta. To koniec sierpnia. Wtedy pojawiają się pierwsze plotki o ewakuacji, ze powstańcy będą się wycofywać, i to kanałami. Cywile rozmawiają o sytuacji ogólnej: co z nimi będzie, czy wkroczą Rosjanie, czy pomogą, czy ktokolwiek pomoże, czy powstanie da się w ogóle wygrać - tłumaczył Komasa. W Okuniewie zrealizowano także inną scenę - walki między powstańcami i Niemcami, do której dochodzi na cmentarzu.

Zdjęcia w kanałach

Ostatniego dnia zdjęć, ekipa Komasy w hali na terenie wytwórni filmów przy ul. Chełmskiej pracować będzie nad sceną, w której bohaterowie, Stefan i "Biedronka", wędrują kanałami przez Warszawę. Filmowcy pojawią się również nad Wisłą, gdzie zdjęcia potrwają do późnych godzin wieczornych - nakręcona zostanie scena, w której główny bohater, Stefan, wchodzi do rzeki.

Okres zdjęciowy był bardzo intensywny. Pracujemy od trzech miesięcy po 10-12 godzin na dobę. Do tej realizacji przygotowywaliśmy się od lat. Pierwsze próby kamerowe odbyły się dwa i pół roku temu. Obecnie mamy już zmontowaną większą część filmu. Montaż odbywa się cały czas. Za parę dni wracam do studia montażowego - ocenił Komasa.

W obsadzie "Miasta 44" są m.in.: Józef Pawłowski (Stefan), Zofia Wichłacz ("Biedronka"), Anna Próchniak (Kama), Tomasz Schuchardt (żołnierz AK "Kobra"), Maurycy Popiel ("Góral"), Antoni Królikowski ("Beksa"), Grzegorz Daukszewicz ("Miki"), Jan Kowalewski (Adam).

Obok Polaków w filmie występują aktorzy z Niemiec. Zdjęcia trwają od 11 maja. Kręcono je w różnych lokalizacjach w Warszawie i okolicach, a także m.in. w Łodzi, Wrocławiu i Świebodzicach na Dolnym Śląsku. Autorem zdjęć jest Marian Prokop. Reżyser Jan Komasa znany jest widzom jako twórca nagradzanej "Sali samobójców".

Uroczysta premiera "Miasta 44" odbędzie się w 2014 r., wpisując się w obchody 70. rocznicy wybuchu powstania warszawskiego.

(jad)