Szef MSZ Radosław Sikorski wyraził wątpliwość, czy zapraszanie uchodźców z Libii do krajów europejskich jest dobrym pomysłem. "Gdybyśmy szeroko otwarli wrota, to nie bylibyśmy w stanie przyjąć wszystkich chętnych" - ocenił minister.

Polska czuje się odpowiedzialna za zewnętrzne granice UE z co najmniej dwóch powodów. Po pierwsze dlatego, że już za chwilę będziemy prezydencją UE i będziemy reprezentować interesy całej Europy, ale także dlatego, że to u nas w Warszawie jest siedziba agencji Frontex, czyli tej agendy unijnej, która za te granice odpowiada - powiedział Sikorski.

Szef MSZ zwrócił uwagę, że Libia nie jest biednym krajem, a jej dochód narodowy na mieszkańca podobny jest do dochodu narodowego w Polsce. Według niego państwo to ma potencjał stworzenia lepszych perspektyw dla swoich obywateli.

Rozwiązanie tej sprawy musi być rozwiązaniem politycznym, rozwiązaniem libijskim. Wiem, że to wydaje się teraz trudne, bo rozpadają się struktury państwa i nie wiemy kto jest alternatywą dla zdyskredytowanego reżimu pułkownika Kadafiego - stwierdził.

Minister przestrzegał przed myśleniem, że problemy południowego wybrzeża Morza Śródziemnego można rozwiązać przez masową migrację. Trzeba je rozwiązać poprzez tworzenie lepszych warunków rozwoju dla tych krajów - oświadczył.

W Libii trwa rewolta przeciwko reżimowi Muammara Kadafiego. Co najmniej 15 osób zginęło, a około 200 zostało rannych w czwartek w wyniku starć przeciwników i zwolenników dyktatora w Zawii i Misracie, dwóch miastach położonych niedaleko stolicy Libii Trypolisu na północnym zachodzie kraju.

Libijskie władze straciły kontrolę nad większością wschodniej części kraju; są oznaki, że stanie się tak również na zachodzie. Oenzetowski Światowy Program Żywnościowy (WFP) ostrzegł w piątek, że łańcuch zaopatrzenia w żywność w Libii "może się rozpaść".