Rosja ewakuowała swoją ambasadę w stolicy Libii i wywiozła z tego kraju dyplomatów i ich rodziny. To reakcja na wczorajszy atak na rosyjską placówkę w Trypolisie, który miał być zemstą za zabicie przez Rosjankę libijskiego oficera. Jak poinformował rosyjski MSZ, nikt z pracowników ambasady nie ucierpiał.

Według libijskich władz, grupa napastników wtargnęła na teren wokół ambasady Rosji, pokonując ogrodzenie i strzelając w powietrze. Jeden z napastników został zabity, czterej inni - ranni.

Bezpośrednią przyczyną ataku na ambasadę było, jak podał rosyjski MSZ, zabicie we wtorek przez obywatelkę Rosji libijskiego oficera i poranienie nożem jego matki. Ministerstwo podaje nazwisko domniemanej zabójczyni, lecz nie wyjawia motywów jej czynu. Wcześniej libijskie media pisały, że kobieta, którą aresztowano, przyznała się do zabójstwa i powiedziała, że zamordowała libijskiego pilota wojskowego, ponieważ popierał on rebelię przeciwko Muammarowi Kadafiemu.

Rzecznik rosyjskiego MSZ Aleksandr Łukaszewicz wyjaśnił, że Moskwa zdecydowała się na ewakuację ambasady, gdy libijski minister spraw zagranicznych Mohammad Abd al-Aziz odwiedził placówkę i oświadczył, że Libia nie jest w stanie ochronić jej personelu. W rozmowie telefonicznej z libijskim ministrem szef rosyjskiej dyplomacji Siergiej Ławrow apelował o jak najszybsze zapewnienie warunków bezpiecznej pracy ambasady Rosji w Libii.

Łukaszewicz poinformował, że pracownicy ambasady i ich rodziny bezpiecznie dotarli do Tunezji. Kilku rosyjskich dyplomatów pozostanie w tym kraju, większość odleci do Moskwy jutro. Rosyjski MSZ zaleca natomiast Rosjanom, by nie odwiedzali Libii.

(MRod)