Do 31 października NATO zakończy operację wojskową w Libii - poinformował w Brukseli sekretarz generalny Paktu Północnoatlantyckiego Anders Fogh Rasmussen. Decyzja jest wstępna - ostateczna ma zapaść przyszłym tygodniu.

Decyzja zapadła po wielogodzinnym posiedzeniu ambasadorów państw Sojuszu. Korespondentka RMF FM Katarzyna Szymańska-Borginon dowiedziała się nieoficjalnie, że wśród przedstawicieli państw NATO toczył się spór o to kiedy zakończyć operację. Na stole były dwie propozycje, które przedstawił głównodowodzący siłami NATO. Jedna zakładała natychmiastowe zakończenie operacji, druga zakończenie jej dopiero 31 października. Wygrała druga opcja, której zwolennikiem była między innymi Wielka Brytania.

Londyn uważa, że trzeba dmuchać na zimne, bo nie wszyscy zwolennicy Kaddafiego już się poddali. Dlatego trzeba jeszcze przez kilka dni gwarantować bezpieczeństwo ludności cywilnej. Inne państwa takie jak np. Belgia wolały już kończyć misję, by nie ponosić dłużej wysokich kosztów operacji.

"Jesteśmy dumni"

Rasmussen powiedział, że do końca października Sojusz będzie uważnie przyglądał się rozwojowi wydarzeń w Libii. Zapewnił, że po zakończeniu operacji nie będzie żadnych sił NATO w tym kraju. Jesteśmy dumni z tego, co osiągnęliśmy. To szczególny moment w historii Paktu Północnoatlantyckiego - powiedział sekretarz generalny NATO.

Wczorajsza decyzja zapadła dzień po śmierci byłego libijskiego dyktatora Muammara Kaddafiego. Konwój, w którym uciekał w czwartek z Syrty, ostrzelały samoloty NATO.

Był to jak najbardziej usprawiedliwiony atak - stwierdził Rasmussen. Poinformował on także, że NATO nie wie, gdzie przebywa teraz syn Muammara Kaddafiego, Saif al-Islam.

Sojusz Północnoatlantycki rozpoczął operację wojskową, przede wszystkim lotniczą, "Zjednoczony Obrońca" w Libii pod koniec marca, w ramach mandatu ONZ, który zezwalał na "ochronę ludności cywilnej wszelkimi środkami". W operacji uczestniczyło 12 z 29 państw NATO i cztery spoza Paktu. Samoloty sił międzynarodowych wykonały około 9600 lotów bojowych.