Zabitych w Libii są "tysiące, nie "setki" - powiedział zastępca libijskiego ambasadora przy ONZ Ibrahim Dabbaszi. - To ostatnie chwile reżimu dyktatora Muammara Kadafiego. Ma przeciwko sobie tysiące ludzi, którzy przybywają do Trypolisu, aby zbierać się na Placu Męczenników, i mogą już dzisiaj być tysiące zabitych w stolicy - podkreślił.

Apeluję do wspólnoty międzynarodowej, aby niezwłocznie interweniowała i wystosowała do pułkownika Kadafiego wyraźne ostrzeżenie, iż powinien natychmiast zaprzestać rzezi - wezwał stanowczym głosem na konferencji prasowej dyplomata, który w poniedziałek porzucił służbę dla rządu.

Sadzę, że zabitych należy (już) liczyć w tysiącach. Trudno poznać dokładnie liczbę odnalezionych ciał, które porzucono gdzieś na pustyni czy w innych miejscach. Myślę, że są ich tysiące, nie setki - oświadczył dyplomata.

Kadafi jest szaleńcem. Jest psychicznie niestabilny. Będzie trwał do chwili, aż zostanie zabity, albo popełni samobójstwo - twierdzi Dabbaszi.

Dyplomata sądzi, że Kadafi będzie się starał wysłać część członków rodziny za granicę, ale sam zapewne będzie wolał umrzeć w kraju.

Do takiego przewidywania - powiedział - skłania narcyzm Kadafiego. Będzie występował jak bohater.

Dabbaszi zaapelował do libijskich dyplomatów na całym świecie, aby stanęli po stronie narodu.

Dodał, że "naród libijski osiągnął taki poziom świadomości, który pozwoli mu we właściwej chwili podjąć odpowiednią decyzję".