W Libii "nie ma i nie może być białoruskich specjalistów wojskowych" - oznajmił rzecznik MSZ w Mińsku Andrej Sawinych. Dziś rosyjska "Komsomolskaja Prawda" napisała, że białoruscy najemnicy pomagają siłom Kaddafiego.

Według rzecznika białoruskiej dyplomacji publikacja gazety ma służyć "zarobieniu na łatwowierności czytelników" lub też jest "kolejną akcją mającą na celu dyskredytację Białorusi". Jego zdaniem, chodzi o metodę, która zakłada najpierw pojawienie się fałszywej publikacji w jednej z gazet, która ma złą reputację lub której ranga nie ma znaczenia. Dalej materiał jest rozpowszechniany już przez tak zwane "szanowane" media, które nie ponoszą odpowiedzialności za (jego) treść.

Z czym zetknęliśmy się - czy z tanimi chwytami żółtej prasy, czy też z przemyślaną prowokacją na szeroką skalę - okaże się w najbliższym czasie - powiedział rzecznik białoruskiego MSZ.

Również Ministerstwo Obrony Białorusi zaprzeczyło doniesieniom rosyjskiej gazety. Informacja ma prowokacyjny charakter i nie odpowiada rzeczywistości - oznajmił resort. Dodał, że w Libii znajduje się tylko jeden białoruski żołnierz i że jest to attache wojskowy ambasady Białorusi w Libii.

"Komsomolskaja Prawda" napisała, że kilkuset białoruskich najemników pomaga reżimowi Muammara Kadafiego stawić czoło nalotom sił NATO. Żołnierze ci, z których większość to byli członkowie elitarnego 334. oddziału białoruskich sił specjalnych, pozawierali indywidualne kontrakty i są opłacani przez libijski reżim.

Według gazety są wśród nich ludzie odpowiedzialni za funkcjonowanie i utrzymanie sprzętu wojskowego, doradcy i instruktorzy, jak również przedstawiciele wywiadu wojskowego. Dziennik powołuje się na rozmowę telefoniczną z jednym z domniemanych najemników.