Rozpoczął się proces policjantów, którzy nie uratowali Krzysztofa Olewnika przed śmiercią. Na ławie oskarżonych zasiedli Remigiusz M. i Maciej L. Portal tvn24.pl ujawnił fragment aktu oskarżenia i zauważył, że po raz pierwszy śledczy oficjalnie podważają w nim wersję porwania i zabójstwa ustaloną przez sąd w 2007 roku.

Jako oskarżyciel posiłkowy bierze udział w rozprawie Włodzimierz Olewnik - ojciec Krzysztofa. Obaj oskarżeni stawili się natomiast w sądzie wraz z obrońcami. Przed rozpoczęciem rozprawy mecenas Jolanta Turczynowicz-Kieryłło oceniła w rozmowie z dziennikarzami, że akt oskarżenia przeciwko policjantom jest nierzetelny. Prokurator Jarosław Paluch oświadczył z kolei, że materiał dowodowy zebrany w sprawie dawał jednoznaczne podstawy do oskarżenia funkcjonariuszy.

Według pełnomocnika Włodzimierza Olewnika, mecenasa Bogdana Borkowskiego, wobec licznych zaniedbań we wcześniejszym śledztwie, dotyczącym porwania Krzysztofa Olewnika, obecna "ława oskarżonych jest zbyt krótka".

Remigiusz M. to szef grupy operacyjno-dochodzeniowej z mazowieckiej komendy policji w Radomiu, która od października 2001 r. do sierpnia 2004 r. badała sprawę porwania Krzysztofa Olewnika. Maciej L. to funkcjonariusz policji z Płocka, który pracował w tej samej grupie.

Jak wcześniej mówił przewodniczący II wydziału karnego płockiego sądu okręgowego sędzia Dariusz Wysocki, proces Remigiusza M. i Macieja L. potrwa co najmniej do połowy października. Wyznaczono 35 terminów rozpraw i ponad 79 świadków do przesłuchania, ale ich liczba będzie zapewne większa.

Usłyszeli wiele zarzutów, w tym narażenia życia

Dwaj policjanci, którzy w latach 2001-2004 mieli odnaleźć Olewnika, usłyszeli zarzuty niedopełnienia obowiązków, utrudniania śledztwa i narażenia jego życia. Są też oskarżeni o niszczenie podsłuchów.

Ekipa śledcza nie sprawdziła numeru telefonu, z którego kilkadziesiąt razy korzystali porywacze i na 4 lata schowała do szuflady prowadzącą wprost do nich kasetę video. Nie sprawdzono też odcisków palców, dopuszczono do kradzieży akt sprawy, podejrzanego zniszczenia dowodów i nie zabezpieczono miejsca przekazania okupu. Prokuratura mogła jednak nazwać te błędy tylko zaniedbaniem. Oskarżonym grozi do 3 lat więzienia.

W uzasadnieniu do aktu oskarżenia, do którego dotarł tvn24.pl, gdańscy prokuratorzy podważają wyrok i ustalenia płockiego sądu z 2007 roku. Skazano wtedy porywaczy i zabójców Olewnika. Aktualnie prowadzący śledztwo mają wiedzę i świadomość, że ustalony przez Sąd Okręgowy w Płocku przebieg zdarzeń nie jest przebiegiem rzeczywistym - czytamy w dokumencie. Śledczy po raz pierwszy oficjalnie przyznali, że ich zdaniem wersja porwania Krzysztofa w nocy z 26 na 27 października 2011 roku z domu w Drobinie, oparta głównie na zeznaniach Artura Rechula, Ireneusza Piotrowskiego i Sławomira Kościuka, czyli skazanych za porwanie i zabójstwo, jest wątpliwa.

Szczególnie niewiarygodny jest zdaniem prokuratury przebieg zdarzeń z nocy zaginięcia Olewnika. Zdaniem prokuratorów PA w Gdańsku uprawniona jest teza, że na zdarzenia związane z zaginięciem pokrzywdzonego (...) nałożyło się inne zdarzenie o kryminalnym charakterze - zaznaczają śledczy.

Śledztwo ws. Olewnika zostało na razie przedłużone do czerwca, ale wszystko wskazuje na to, że może potrwać co najmniej do końca roku. Nie wiadomo, czy po jego zakończeniu prokuratura wystąpi do Sądu Najwyższego o kasację wyroku skazującego porywaczy i zabójców.

Usłyszeli wyroki dożywocia i wieloletniego więzienia

Według ustaleń płockiego sądu z 2007 roku zabójcami Olewnika byli Sławomir Kościuk i Robert Pazik, których skazano na dożywocie. Porwanie i zabójstwo zorganizował Wojciech Franiewski, również skazany na dożywocie. Przed wyrokiem popełnił jednak samobójstwo. Ireneusz Piotrowski otrzymał natomiast karę 14 lat więzienia, Piotr Sokołowski i Artur Rechul po 12, Cezary Witkowski 13, a Stanisław Owsianko 8 lat pozbawienia wolności.

Kościuk i Rechul przedstawili przed sądem wersję, według której w nocy z 26 na 27 października 2001 roku obserwowali dom Olewnika ukryci w polu kukurydzy z tyłu domu. Śledzili stamtąd imprezę w domu Krzysztofa, w której brali udział też policjanci. Franiewski w czasie przyjęcia miał wejść do domu przez balkon, schować się i wpuścić do środka pozostałych przestępców, gdy Olewnik został sam. Franiewski miał rękojeścią jednego z pistoletów pobić Krzysztofa, który próbował się wyrwać, ale został złapany.

PAP/TVN24/MRod