Były komendant mazowieckiej policji nie przyszedł do Sejmu na przesłuchanie. Miał się stawić przed sejmową komisją prowadzącą śledztwo w sprawie porwania i zabójstwa Krzysztofa Olewnika. Zdzisław Marcinkowski nadzorował działania mazowieckiej policji po porwaniu Olewnika.

Na razie nie wiadomo, dlaczego Marcinkowski na przesłuchaniu się nie stawił. Komendant nie przysłał żadnego pisma, nie usprawiedliwił swojej nieobecności. To ważny świadek, bo to jeszcze za jego kadencji powstała pierwsza policyjna grupa śledcza. Nasz ekspert uważa, że gdyby dobrze przepracowano pierwsze trzy miesiące, to Krzysztof Olewnik byłby w domu jeszcze na święta. Szef komisji Marek Biernacki zapewnia, że Marcinkowski i tak stanie przed komisją.

W samo południe przed posłami stanął także ojciec zamordowanego biznesmena - Włodzimierz Olewnik. Ponieważ przesłuchanie mogłoby potrwać nawet kilka dni bez przerwy, komisja chce spotkać się z Włodzimierzem Olewnikiem kilka razy na różnych etapach śledztwa.

Dziś mają paść pytania głównie o okoliczności samego porwania. Po drugie posłowie zapytają o interwencję rodziny Olewników u odpowiedzialnych za śledztwo ministrów oraz u polityków. Ponieważ dochodzimy już do poziomu osób-decydentów w tej sprawie, ponieważ etapy śledztwa poznajemy, a nie znamy kulisów. Musimy poznać kulisy śledztwa - dodaje Biernacki. Posłowie są przygotowani, że w pierwszej części spotkania padną z ust Włodzimierza Olewnika znów gorzkie słowa „Zabraliście mi syna”.