Kacper Wróblewski ma za sobą w tym roku pięć startów w Rajdowych Samochodowych Mistrzostwach Polski. Jest liderem walki o tytuł w tzw. "ośce" a więc klasyfikacji samochodów jednonapędowych. Prowadzi też w klasie 4. W rozmowie z Patrykiem Serwańskim opowiedział o rosnącym doświadczeniu, a także o wsparciu jakiego w trakcie rajdów udziela mu rodzina. "Jeśli przypomnę sobie tempo z pierwszego w tym roku Rajdu Świdnickiego i porównam z tym, co pokazałem w Rzeszowie to różnica jest bardzo widoczna" - przyznaje kierowca, który mimo jazdy słabszym samochodem czterokrotnie znalazł się w czołowej dziesiątce rajdów zaliczanych do RSMP.

Patryk Serwański, RMF FM: Za nami już wszystkie zaplanowane na ten rok asfaltowe rundy Rajdowych Samochodowych Mistrzostw Polski. Do końca sezonu dwie rundy, ale już na nawierzchni szutrowej. Czy po tych pięciu tegorocznych rajdach czujesz się lepszym kierowcą?

Kacper Wróblewski: Jestem na pewno lepszy i szybszy. Jeśli przypomnę sobie tempo z pierwszego w tym roku Rajdu Świdnickiego i porównam z tym, co pokazałem w Rzeszowie to różnica jest bardzo widoczna. Każdy kilometr dawał nam bardzo dużo pewności siebie. Dzięki temu mogliśmy przyspieszać. Dopracowaliśmy też ustawienia samochodu, nauczyłem się dużo jeśli chodzi o dobór opon. Pojechaliśmy bardzo dobre rajdy z wyjątkiem Rajdu Nadwiślańskiego. Tam niepotrzebnie prowadząc w klasie popełniłem błąd. Z własnej winy. To było bardzo kosztowne, także w sensie finansowym. Na szczęście przytrafił się tylko jeden taki incydent.

Poprzedni rok kończyłeś mocno sfrustrowany po problemach na Rajdzie Śląska. Wypadłeś tam z trasy. Z perspektywy kilku miesięcy jak możesz określić swoje nastawienie związane tym sezonem?

Końcówka zeszłego roku była ciężka. W maju pojechaliśmy w Rajdzie Gdańska i tam spisaliśmy się świetnie. Pod koniec roku pojawiliśmy się na Rajdzie Śląska. Pojechałem tam ze względu na kibiców, bo to praktycznie dla mnie domowy występ. Wtedy wiedziałem, znałem już plany na rok 2018. Tamten wypadek pokrzyżował te plany, sporo rzeczy się pokomplikowało, bo chcieliśmy jeździć w cyklu mistrzostw Europy. Kiedy jednak ruszyłem na pierwszy odcinek Rajdu Świdnickiego to o wszystkim zapomniałem. Wcześniej zastanawiałem się czy dam radę, czy tempo będzie odpowiednie, ale wszystko ułożyło się bardzo dobrze.

Widzisz w sobie rezerwy jeśli chodzi o możliwości rozwoju w rajdach asfaltowych?

Tak. Ciągle możemy się poprawiać. Nawet na Rajdzie Rzeszowskim był odcinek, który pojechaliśmy bardzo szybko, ale kiedy już oglądałem nagranie wideo widziałem, gdzie można było pojechać lepiej. To jest wszystko kwestia analizy i pokonanych kilometrów. Siedząc w rajdówce wydaje ci się, że jesteś na limicie. Potem okazuje się, że można było pojechać szybciej bez dużego ryzyka.

Po 5. rundach RSMP prowadził w klasyfikacji samochodów jednonapędowych oraz w klasie 4., ale dość regularnie punktujesz też w klasyfikacji generalnej mistrzostw Polski. Udało ci się to czterokrotnie. To ma dla ciebie duże znaczenie?

To bardzo budujące, jeśli przyjeżdżamy na rajd i kończymy go przed samochodami czteronapędowymi. Czy też przegrywamy na odcinku z samochodem klasy R5 o kilka sekund. To bardzo cieszy.

Możesz liczyć na rajdach na wsparcie właściwie całej rodziny. Siostra i tata właściwie nie rozstają się podczas rajdów z aparatami fotograficznymi. Tych osób, które dopingując ciebie i twojego pilota Jacka Spentanego jest zresztą dużo więcej.

Powiem tak: na pierwszy rajd zabrał mnie właśnie tata. To on zaraził mnie rajdami. Kiedy zacząłem startować, gdy skończyłem 18 lat nie powiem, że tata był przeciwny, bo bardzo mocno trzymał kciuki, ale podchodził do tego sceptycznie. Wiadomo - są wypadki, różnie się to kończy. Poza tym rajdy kosztują, ale mnie nigdy nie było na to stać. Musiałem pożyczać środki i mocno się zarzynałem, żeby mieć środki na start. Teraz jeździmy na rajdy całą rodziną. Moja narzeczona Magda, moja córeczka, która ma 5 miesięcy. Rodzice, siostra. Jedynie mój brat przyjeżdża rzadziej na rajdy.

Podczas rajdów ty i Jacek Spentany jesteście naładowani emocjami, myślicie o innych sprawach, analizujecie. Ale czy jest czas w trakcie rajdu by na przykład z rodziną usiąść i wspólnie zjeść kolację?

Ja przyjeżdżam na rajd osobno, śpię w innych hotelach. Widujemy się tylko krótko podczas serwisu czy na mecie. Rajd to bardzo mocne skupienie, wysiłek fizyczny. O różnych rzeczach myślę w trakcie dnia czy wieczorem, bo wtedy analizujemy, oglądamy wideo, rozmawiamy ze szpiegami. Rodzina śpi gdzie indziej i sama organizuje sobie czas. Nie chcą po prostu, żebym się dekoncentrował.