Myślał, że chodzi o napad na jego ciężarówkę - tak odmowę zatrzymania się na blokadzie koło Awinionu we Francji tłumaczy 26-letni polski kierowca ciężarówki, który śmiertelnie potrącił tam członka ruchu "żółtych kamizelek". Twierdzi on - jak dowiedział się francuski korespondent RMF FM Marek Gładysz - że nie zdawał sobie sprawy, iż kogoś potrącił.

Polski kierowca stanowczo sprzeciwił się wersji przedstawionej przez świadków tragedii należących do ruchu "żółtych kamizelek", według których umyślnie wjechał on w grupę protestujących w nocy ze środy na czwartek na rondzie w Bonpas koło Awinionu, potrącając śmiertelnie ich 23-letniego kolegę.

Według źródeł policyjnych, Polak podkreśla, że nie chciał nikogo potracić, ale - myśląc, że chodzi o atak na jego ciężarówkę - wpadł w panikę i postanowił nie zwolnić. Dlatego nie zatrzymał się również wtedy, kiedy "żółte kamizelki" próbowały ponownie - nieco dalej - zablokować mu drogę samochodem osobowym. Do zatrzymania się zmusił go dopiero zmotoryzowany patrol żandarmerii.

Francuski kierowca ciężarówki, który w nocy ze środy na czwartek przejeżdżał przez to samo rondo w Bonpas koło Awinionu, zeznał, że blokujący tam drogę członkowie ruchu "żółtych kamizelek" zachowywali się dosyć agresywnie. Kiedy podjechał do blokady, zaczęli z hukiem uderzać rękami w karoserię jego pojazdu.

Francuskie media sugerują, że czasami kierowcy zatrzymywani na blokadach przez agresywnych członków "żółtych kamizelek" tracą zimną krew. Było tak np. 17 listopada: Francuzka, której samochód został zatrzymany na blokadzie w Pont-de-Beauvoisin w Alpach - i która spieszyła się z dzieckiem do lekarza - wpadła w panikę i ruszyła, choć przed maską jej pojazdu znajdowała się 63-letnia kobieta. Ta ostatnia została śmiertelnie potrącona. Sprawczyni będzie sądzona.

Prokuratora w Awinionie zdementowała natomiast informacje, jakoby śmiertelnie potrąconemu przez polskiego kierowcę ciężarówki 23-letniemu Denisowi Davidowi urodziło się trzy dni wcześniej dziecko. Informacja ta rozpowszechniana była na portalach społecznościowych przez osoby, które twierdziły, że są zbulwersowane tragiczną śmiercią "młodego taty". Według prokuratury, mężczyzna nie miał ani żony, ani dzieci.


(e)