Kiedy na uczelni zgłaszane jest zakażenie Covid-19, cała grupa ćwiczeniowa wysyłana jest na nauczanie zdalne, bo szkoły wyższe nie mogą żądać od studentów informacji, czy są zaszczepieni. A osoby zaszczepione są z kwarantanny zwolnione - pisze wtorkowa "Rzeczpospolita".

Jak pisze "Rz", zaszczepieni studenci nie mogą się uczyć stacjonarnie, jeśli mieli kontakt z zakażonym, choć według prawa szczepienie zwalnia z kwarantanny. Z kolei o przejściu na zdalne nauczanie decydują władze uczelni.

"Po stwierdzeniu zakażenia Covid-19 u uczestnika zajęć zajęcia całej grupy prowadzone dotąd w trybie bezpośredniego kontaktu zostają zawieszone. Okres trwania zajęć w formie zdalnej określa dziekan" - mówi "Rz" Agnieszka Lizak, rzeczniczka Uniwersytetu Szczecińskiego. Przejście na kształcenie zdalne nie może powodować podziału studentów na osoby zaszczepione i niezaszczepione - dodaje.

Dziennik pisze, że wielu studentów zdecydowało się na szczepienie właśnie po to, by znów normalnie żyć. Tak na przykład wynika z ankiety przeprowadzonej przez Uniwersytet Warszawski.

Jak zauważa cytowany w "Rz" radca prawny, partner w kancelarii SQUARE Tax & Legal Grzegorz Rutkowski, uczelnia nie może jednak żądać od studentów informacji, czy są zaszczepieni. "Nie ma bowiem podstawy prawnej, która pozwalałaby na przetwarzanie takich danych przez szkoły wyższe" - zaznacza.

Z kolei rzecznik MEiN Anna Ostrowska dodaje, że decyzje formalne (m.in. o organizacji kształcenia) podejmuje rektor.

"Nie ma więc ministerialnych wytycznych, które by stanowiły wskazówkę, kiedy przechodzić na naukę online. O formie nauki, inaczej niż w szkołach podstawowych i średnich, nie decyduje również sanepid. Informuje tylko o zachorowaniach wśród studentów lub pracowników uczelni" - informuje dziennik.