„Świadkowie śmiertelnego ataku na prezydenta Gdańska – Pawła Adamowicza mogą mieć Zespół Stresu Pourazowego” - zauważa psycholog, doktor Czesław Michalczyk w rozmowie z dziennikarką RMF FM. Bardzo ważne jest, żeby takie osoby nie zostały same, ale mogły liczyć na wsparcie otoczenia.

Mówimy o Zespole Stresu Pourazowego, bo on dotyka nie tylko osoby, które są ofiarami, ale również osoby, które są świadkami takich drastycznych zachowań - wyjaśnia doktor Michalczyk. Objawy tego zespołu to przede wszystkim zaburzenia lękowe. Czasem też problem depresyjny, a na pewno - nawracające, powtarzające się sceny, flashbacki z tego zdarzenia. Bardzo często one mogą pojawiać się w formie koszmarnych, ale także na jawie - to wszystko, co wiązało się z tym, całym traumatycznym zdarzeniem. Jeżeli ktoś zaobserwuje u siebie takie objawy, powinien skorzystać z pomocy fachowca: psychologa lub psychiatry. Te objawy poddają się terapii, ale nie muszą wystąpić bezpośrednio po zdarzeniu; mogą pojawić się nawet po kilkunastu dniach, kilku tygodniach, nawet miesiącach.

Jak pomagać?

Najważniejsze jest wsparcie ze strony osób najbliższych i zapewnienie poczucia bezpieczeństwa  - radzi doktor Michalczyk. Również danie możliwości wypowiadania się na ten temat, bo bardzo często osoby, które są świadkami dramatycznych zdarzeń, albo zamykają się w sobie, nie chcą o tym wspominać, nie chcą o tym mówić, albo też mają bardzo dużą potrzebę opowiadania o tym. Czasami wielokrotnego, aż do zamęczania osób najbliższych. To jest im potrzebne po to, żeby odreagować olbrzymie emocje, które wiążą się z tym, czego były świadkami. Gdy ktoś zamyka się w sobie, powinniśmy dać mu czas. Ludzie różnie radzą sobie z takimi sytuacjami. Najważniejszą rzeczą jest towarzyszenie - albo wysłuchujemy kogoś, kto chce o tym mówić, albo też szanujemy to, że on sam chce poukładać się z tym przeżyciem - mówi specjalistka.

Jak śmiertelny atak na prezydenta Adamowicza może wpłynąć na wolontariuszy Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy?

Atak na Pawła Adamowicza mógł mieć też wpływ na wolontariuszy Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Na pewno tego typu zdarzenia uczulają ludzi na określone zachowania, które mogą być zwyczajnie dla nich niebezpieczne - zauważa psycholog. To z kolei wiąże się z masowymi akcjami. Akurat w tym przypadku, bardzo dramatycznym, drastycznym, mamy do czynienia z atakiem nie na widza, nie na wolontariusza, ale na osobę ważną, polityka. Myślę, że tutaj to się trochę oddzieli i że ludzie nie będą mieli poczucia takiego, że to oni mogą być zaatakowani; że to była wybrana osoba - zauważa.