Fala kulminacyjna na Odrze dotarła do Brzegu Dolnego. Na zalanym od wczoraj wrocławskim osiedlu Kozanów sytuacja się stabilizuje. Zalanych tam jest około 20 budynków, ale woda nie podnosi się i nie zalewa kolejnych ulic.

Na Kozanowie zostało zalanych około 80 hektarów. Woda miejscami sięga 2 metrów, ale już się nie podnosi. Wprawdzie po całonocnej walce udało się zatamować wyrwę przy ul. Ignuta i woda ze Ślęzy nie przedostaje się już na osiedle, jednak ponad 20 bloków wciąż jest zalanych. Na szczęście udało się zabezpieczyć wały w innym miejscu Kozanowa - przy ul. Celtyckiej. Podłączono już prąd około 2 tysiącom mieszkańców z zalanych bloków.

Zakończono także umacnianie jazu bartoszowickiego. Wciąż jednak czekają tam w pogotowiu jednostki straży pożarnej, wojska oraz spora grupa mieszkańców. W przypadku pogorszenia się sytuacji natychmiast mają reagować. Gdyby tam doszło do przerwania wałów, woda przedostałaby się na osiedla Strachocin i Kowale.

Prezydent Wrocławia Rafał Dutkiewicz komentując przerwanie wałów na Kozanowie, powiedział: Niezwykle dynamiczne było wtargnięcie wody, specjaliści mówią, że nawet jeśli wał ustawiony z worków z piaskiem byłby wielokrotnie szerszy, nie wytrzymałby tego naporu wody, ale fakt ustawienia zapór pozwoli zmniejszyć obszar objęty wodą o mniej więcej połowę - powiedział Dutkiewicz.

Nowe bloki budowane na terenie zalewowym

Mieszkańcy wrocławskiego Kozanowa po raz kolejny przeżywają horror związany z powodzią. Do mieszkań można dotrzeć tylko ratowniczą łódką. Dla niektórych mieszkańców to pierwsze takie doświadczenie, bo w ciągu 13 lat na osiedlu powstały nowe bloki - mimo, że to teren zalewowy.

Wrocławianie, którzy zdecydowali się budować na tym terenie, mieli nadzieję, że 13 lat wystarczy, aby wyciągnąć wnioski z poprzedniej powodzi. Mieszkańcy jednego z niepodtopionych nowych budynków przy ul. Gwareckiej twierdzą, że byli zapewniani o tym, iż powódź nigdy się już tam nie powtórzy. Uspokajały także władze miasta, które twierdziły, że Kozanów jest bezpieczny.

Dzisiaj woda zatrzymała się na zaporze z worków dosłownie kilka metrów od ich domów. Takiego szczęścia nie mieli lokatorzy zalanych budynków komunalnych przy uI. Ignuta, których powstanie kilka lat temu zaskoczyło wszystkich. W tej sytuacji już tylko jak smutny żart brzmi nazwa kompleksu przy ul. Gwareckiej, który mieszkańcy nazywają potocznie Titanicem.

Newralgiczne miejsca Dolnego Śląska

Fala kulminacyjna przeszła przez Wrocław i dotarła już do Brzegu Dolnego. W Stolicy Dolnego Śląska wciąż utrzymuje się wysoki stan wody, ale wodowskazy rejestrują już spadki rzędu kilku centymetrów. W pogotowiu są powiaty średzki i wołowski, do których właśnie dociera czoło fali.

Przez całą noc strażacy i wojsko umacniało i podwyższało wał w Urazie niedaleko Brzegu Dolnego, gdzie w jednym miejscu z powodu znacznego obniżenia terenu groziło przelanie.

Kolejnym newralgicznym miejscem regionu są wały w podwrocławskich Kotowicach i miejscowości Siedlec, gdzie woda zrównała się z koroną bardzo już osłabionych wałów. W przypadku ich przerwania ewakuowanych zostanie ponad 200 osób.

Problemy z wodą mają także mieszkańcy Kwiatkowic w powiecie prochowickim. Tam wały również nie radzą sobie z naporem rzeki i woda przelewa się miejscami ponad zaporami.

Na Dolnym Śląsku w akcji przeciwpowodziowej bierze udział ponad 1100 żołnierzy, wielu strażaków i wolontariuszy. Wczoraj minister obrony narodowej Bogdan Klich zdecydował o wysłaniu w rejon Wrocławia dwóch śmigłowców wojskowych, które w miarę potrzeb będą kierowane do pomocy mieszkańcom.

W regionie pozostają zamknięte niektóre drogi, m.in. gminna nr 1933D Groblice-Kotowice. Policja wyznaczyła objazd do Wrocławia przez Oławę. Droga gminna nr 17670D Marcinkowice-Zakrzów jest zalana na odcinku około 10 m warstwą 15 cm wody (objazd przez Oławę). Droga powiatowa nr 455 Jelcz-Oława jest zamknięta na odcinku około 400 m (objazd przez Janików). Zamknięte są mosty w Oławie i Ścinawie.

Maciej Stopczyk