Mieszkańcy nadwiślańskich miejscowości w województwie kujawsko-pomorskim z niepokojem śledzą przygotowania do przyjęcia fali powodziowej we Włocławku. Zapora wodna decyduje losie tysięcy mieszkańców regionu. To od niej zależy, jak wysoko popłynie Wisła przez okoliczne wsie i stolice województwa - Toruń i Bydgoszcz.

Zrzut wody z tamy jest na razie umiarkowany. Zbiornik we Włocławku jest przygotowany na przyjęcie fali w stopniu, w jakim to tylko jest możliwe. Władze miasta zapewniają, że została z niego usunięta cała zbędna woda. Utrzymywany jest jej minimalny poziom, czyli taki, który jest niezbędny do prawidłowego funkcjonowania całej zapory.

Trzeba pamiętać, że we Włocławku nie ma zbiornika retencyjnego. To niestety tylko zbiornik przepływowy, co oznacza, że nie można za jego pomocą zatrzymać fali. Można za to spróbować ją spowolnić i nieco spłaszczyć. Władze Włocławka mają nadzieję, że do poważnych podtopień nie dojdzie. Na wszelki wypadek przygotowano góry piasku, a mieszkańcom Zawiśla wydano pięć tysięcy worków.

Przygotowania trwają od kilku dni. Według prezydenta miasta Andrzeja Pałuckiego, samo miasto nie powinno ucierpieć z powodu powodzi. Zagrożonych zalaniem jest około 50 posesji. Nasze służby odwiedziły 200 posesji na zawiślu, gdzie wręczono wszystkim instrukcje postępowania. Dziś zwiększamy ilość worków o 5 tysięcy - mówił Pałucki.