U rodzin lub w szkołach schroniło się 4,5 tysiąca ludzi ewakuowanych w Sandomierzu. Wisła zalała prawobrzeżną część miasta. Wielu mieszkańców ma żal do władz, że nie ostrzeżono ich przed niebezpieczeństwem.

Co robiły służby przez całą noc? - to pytanie zadali Donaldowi Tuskowi mieszkańcy prawobrzeżnej dzielnicy Sandomierza. Twierdzą, że w nocy z wtorku na środę nikt ich nie ostrzegł o nadciągającym zagrożeniu. Nie mam pretensji o żywioł, bo to jest żywioł. Ale podobno na osiedlu w Hucie o drugiej w nocy ostrzegano ludzi w blokach. Dlaczego tu żadne służby z megafonami nie jeździły, dlaczego nas nikt nie ostrzegał? - pytała jedna z mieszkanek miasta.

Premier tych słów wysłuchał w milczeniu. Później oświadczył, że na wnioski przyjdzie czas - teraz trzeba zadbać o ewakuację.

Ewakuacja ruszyła w nocy

Już w środę rano Wisła zalała prawobrzeżną część Sandomierza. Pod wodą znalazło się osiedle Baczyńskiego i wiele ulic - m.in. Wałowa, Flisaków, Powiśle, Ostrówek. W niektórych domach woda sięgnęła metra. Ewakuację rozpoczęto w nocy z wtorku na środę.

Według szefa MSWiA Jerzego Millera, który przyjechał do Sandomierza, ewakuacja byłaby łatwiejsza, gdyby zagrożeni mieszkańcy od razu posłuchali wezwań do opuszczenia domów.Teraz, gdy już zobaczyli na własne oczy, to już w gorszych warunkach i wielkim pośpiechu, z udziałem zespołów wyposażonych w środki pływające ta ewakuacja jest kontynuowana - mówił minister.

Podczas ewakuacji w jednym z zatopionych domów w Sandomierzu znaleziono ciało mężczyzny. Nie wiadomo, czy to ofiara powodzi. Wykaże to sekcja zwłok.