Wszyscy o nas zapomnieli, nikt nam nie pomagał, byliśmy skazani na siebie - skarżyli się reporterowi RMF FM Piotrowi Glinkowskiemu mieszkańcy Sieniawki, wsi pod Bogatynią. Nysa Łużycka zalała tam kilkadziesiąt domów. Do wsi pomoc nie dotarła na czas, mieszkańcy winą o to obarczają gminne władze.

W Sieniawce - jak informuje nasz dziennikarz - woda cały czas opada; sytuacja powoli się stabilizuje. Nadal jednak od Bogatyni do Sieniawki przejechać można tylko amfibią.

W sobotę mieszkańcy przeżywali tam prawdziwy dramat - woda sięgała pierwszego piętra. A nikt nie był na to przygotowany; nie mieli żadnej informacji o tym, że może ich zalać. Z każdą godziną sytuacja się pogarszała - mimo błagalnych próśb i telefonów sołtysa pomoc nie dotarła.

Z żywiołem się nie wygra, ale po to są odpowiednie służby, że powinny o pewnych rzeczach wiedzieć. A jeśli nie to mogli zadzwonić. Tu nie było nic - żalił się sołtys wsi.

Pierwsza amfibia przyjechała do Sieniawki dopiero po północy - gdy wszyscy byli już ewakuowani. Mieszkańcy z domów wychodzili przez okna i wsiadali do kajaków, którymi na co dzień po Nysie pływa sołtys Sieniawki.

Do wsi nie dotarły także worki z piaskiem. Ponoć wyruszył transport 6 tysięcy worków i nie dojechał - opowiadali mieszkańcy. Ludzie kilka godzin czekali na nie, by móc chronić swój dobytek. Teraz mogą już tylko liczyć straty.

Burmistrz Bogatyni odrzuca zarzuty

Nie pomogliśmy, bo sami czekaliśmy na pomoc - tak burmistrz Bogatyni odpowiadał na zarzuty mieszkańców Sieniawki, którzy godzinami czekali na pomoc przy ewakuacji. Andrzej Grzmielewicz do odpowiedzialności się nie poczuwa. Nikt się tego nie spodziewał. Nikt nas nie ostrzegł, byliśmy sami. Ale już nie jesteśmy. Trudno mi tę sprawę komentować - dodał w rozmowie z naszym reporterem.

Jeśli masz zdjęcia i filmy z zalanych terenów, prześlij je na Gorącą Linię RMF FM Umieścimy je w naszym serwisie [ZOBACZ GALERIĘ ZDJĘĆ]